Justyna Piotrowska - Ja żyję !
Justyna Piotrowska pierwszy raz po wyjściu ze szpitala napisała list na swoim blogu. Po 138 dniach w szpitalu cieszy się życiem razem ze swoją rodziną. "Tydzień w wiedeńskim mieszkaniu z Blanusią, Madzią i Mamą. Po 138 dniach w szpitalu. Znów brakuje słów, by opisać to szczęście, to cierpienie i ten strach..."
Takimi słowami Justyna przywitała wszystkich na swoim blogu. Treść całego listu który ma wymowny tytuł - Ja żyję ! opublikowała na swoim blogu:
"Moje Dziewczyny przywitały mnie cudnie, na ścianie czekał na mnie wielki napis "Witamy w domu" i mnóstwo ciepła i cierpliwości. Czas mojego pobytu w szpitalu był niespodziewanie długi, nie wiem, jak One to przetrwały, były przy mnie niemal ciągle, od 8 rano do 21.00. Z zupkami, kanapkami, uśmiechem. Mimo lęku, potwornego zmęczenia. One były świadome mojego stanu, wiedziały, gdy było źle, gdy nastąpił odrzut, gdy musieli mnie znów uśpić na kilka dni, bo organizm nie dawał rady. Widziały wszystkie rury powczepiane w moje ciało i moją niemożność poruszania się, choć kiwnięcia palcem, przesunięcia udręczonego ciało choćby o parę milimetrów... To największy dowód miłości, jakiego może doświadczyć człowiek... Nigdy nie zdołam podziękować Im i Robertowi za ten czas, który poświęciły mnie i Blance. Bo Malutka przez cały czas miała stwarzane pozory normalnego życia. Realizowała program zerówki, chodziła na place zabaw i spacery. Rysowała do mnie listy, modliła się i czekała na mamusię wierząc, że za jakiś czas wróci. Teraz jesteśmy już od tygodnia razem. Już wiem, że gdy dorośli ludzie mówią, że "musieli się od nowa nauczyć żyć: oddychać, przełykać, siadać, chodzić", to nie jest to metafora. Można mieć 34 lata i czuć się jak dziecko własnego dziecka. Blanka zakłada mi skarpetki i buty, przynosi jedzenie, pilnuje, czy połknęłam leki. Śpiewa dla mnie i tańczy, żebym się nie nudziła. Delikatnie wskakuje do łóżka z pytaniem czy pomasować mi plecki. Gdy próbuję z Siostrą czy Mamą chodzić, łapie mnie za drugą rękę, żebym nie upadła..."
Justyna powoli dochodzi do siebie, pisze, że jej palce są już na tyle sprawne, aby mogła napisać pierwszy list - "emocje jakoś próbuję utrzymywać na wodzach, więc w najbliższym czasie, jeśli tylko będzie w miarę dobrze, poskrobię tu trochę dla tych, którzy będą mieli siłę i ochotę tu zaglądać."