Kolumbia - życie to nie telenowela
Największe na świecie kartele narkotykowe, żołnierze na ulicach i mieszkanie na wysokości ponad 2600 m n.p.m. Wielu to może przerazić, ale nie śliczną i przedsiębiorczą oławiankę Agnieszkę Marek, która na prowadzenie własnego biznesu wybrała stolicę Kolumbii - Bogotę.
Bogota - stolica na wysokości
T.P. - W Bogocie jesteś prawie dwa lata i możemy już chyba mówić o Twoim sukcesie ? zostałaś wyłącznym dystrybutorem markowych polskich kosmetyków. Czy pamiętasz swoje pierwsze dni w tym egzotycznym państwie?
A.M. - Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy wylądowałam w Bogocie po raz pierwszy. Już z okna samolotu zachwycił mnie widok monumentalnych gór i po dziś dzień trzy-, czterotysięczniki nie przestają na mnie robić wrażenia. My, Europejczycy, przyzwyczajeni jesteśmy do gór skalistych, pokrytych śniegiem, o gołych wierchach, znacznie niższych. W Kolumbii góry są niesamowite ? monstrualne i zielone - niemal całkowicie porośnięte roślinnością. Dziś wielki tłok, ścisk, potrzeba ciągłego kontrolowania torebki, czy czasem ktoś nie ukradł ci portfela, jest dla mnie normalką. W Kolumbii słynne jest powiedzenie "no dar papaya", co w dosłownym tłumaczeniu oznacza: nie daj się oszukać, miej oczy i uszy dookoła głowy. To była jedna z pierwszych i najważniejszych zasad, jakich nauczyłam się mieszkając w tym kraju. Początkowo byłam zszokowana natłokiem osób, które spotykasz na ulicach, w zapełnionych po brzegi autobusach czy galeriach handlowych. Nie zapominajmy, że Bogota liczy ponad 8 mln mieszkańców. Czuje się to na co dzień m.in. w ogromnych, kilkugodzinnych korkach. Stolica tego pięknego kraju nadal nie jest przystosowana do tak ogromnej liczby samochodów. W Bogocie wprowadzono ograniczenie korzystania z pojazdów w godzinach szczytu (Pico y Placa), zgodnie z którym auta z numerami parzystymi w dni parzyste, a nieparzystymi w nieparzyste, między 6:00 a 8:30 oraz 15:00 a 19:30 nie mogą pojawiać się na ulicach miasta pod groźbą wysokiego mandatu. Mimo tego tłok na drogach nadal jest niewyobrażalny. Jeśli ktoś w Polsce mówi mi, że stał w korku, to się uśmiecham ? żeby zobaczyć, co znaczy utknąć, trzeba przylecieć do Bogoty. Mimo iż prawo jazdy mam od wielu lat, przez pierwsze miesiące pobytu w Kolumbii miałam obawy przed wsiadaniem za kierownicę. Poziom adrenaliny wzrastał u mnie wówczas dwukrotnie. W porównaniu z Polską infrastruktura drogowa nie jest tu najlepiej rozwinięta. Jazda po stolicy, Bogocie, to prawdziwa szkoła przetrwania. Musimy uważać nie tylko na otaczające nas samochody, motocykle, rowery i osoby sprzedające przeróżne rzeczy na ulicy, ale również trzeba opanować sztukę omijania gigantycznych dziur. Wjechanie w taką koleinę grozi poważnym uszkodzeniem samochodu. Po kolumbijskich drogach każdy jeździ według własnych zasad. Skręcanie w prawo z lewego pasa, postój na drodze szybkiego ruchu, brak użycia kierunkowskazu, jazda bez zachowania bezpiecznej odległości czy gwałtowne hamowanie - to codzienność. Aby poruszać się samochodem po mieście, musisz nauczyć się łamać przepisy, wpychać się bez oczekiwania na pierwszeństwo, trąbić, wymuszać. Popularne jest tu powiedzenie: "Jeśli potrafisz jeździć po Bogocie, to poradzisz sobie z jazdą wszędzie". Po ponad 1,5 roku mogę już śmiało powiedzieć, że jeżdżę jak prawdziwa Kolumbijka. Wiecie chyba, co mam na myśli (śmiech).
- A jak poradziłaś sobie z przystosowaniem się do mniejszej ilości tlenu i tzw. chorobą wysokościową?
- Pierwsze miesiące w Bogocie są rzeczywiście trudne. Organizm Europejczyków nie jest przygotowany do życia na tak znacznej wysokości. To przecież tak, jakbyśmy nagle zamieszkali na Rysach. W Polsce od ponad 2 lat uprawiałam spinning i wydawało mi się, że kondycyjnie i wydolnościowo jestem w świetniej formie, mimo to nie ominęło mnie el soroche, czyli choroba wysokościowa. Objawiało się to głównie brakiem apetytu i zadyszkami. Na zajęciach ze spinningu w Kolumbii wyglądałam, jakbym siedziała na rowerku pierwszy raz w życiu ? nie mogłam uspokoić tętna i kontrolować oddechu. Moi znajomi skarżyli się także na silne, nawracające migreny. W Bogocie nie ma upałów. Średnie temperatury oscylują pomiędzy 14-21 stopni. Jednak na skutek bardzo dużej wilgotności powietrza odczucie chłodu jest znacznie wyższe, a noce są naprawdę zimne. Przy czym mieszkania w Kolumbii nie posiadają centralnego ogrzewania. Możemy spotkać tu wszystkie pory roku - wiosnę, lato, deszczową jesień, a nawet zimę - ilka razy do roku zdarzają się obfite opady gradu, które powodują, że w stolicy robi się biało.
- Słyszałam, że widok uzbrojonych żołnierzy na ulicach to w Kolumbii norma?
- Polakom taki widok może kojarzyć się z zagrożeniem, ale w Kolumbii żołnierze dają poczucie bezpieczeństwa. Dbają o to, aby zminimalizować ryzyko kradzieży czy napaści. Bogotę możemy podzielić na kilka czesci. Strefa, w której mieszkam, czyli północna część Bogoty to strefa o wyższym standardzie życia, bezpieczniejsza. Są też takie miejsca - jak np. część centralno-południowa ? zabytkowa, słynąca z większej przestępczości ? których nie polecam zwiedzać po zmroku. Kilkanaście lat temu Kolumbia należała do jednych z najniebezpieczniejszych miejsc. FARC regularnie dla okupu urządzał porwania polityków czy większych przedsiębiorców. Dziś rząd robi wszystko, aby zapewnić mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa. Najważniejsze osobistości w państwie nie poruszają się bez obstawy. Wjeżdżając na parkingi w galeriach handlowych musimy liczyć się z kontrolą, czy nie przewozimy np. ładunków wybuchowych, a w miejscach typowo turystycznych spotkamy większą liczbę żołnierzy.
Kokainowy biznes
Skoro już wspomniałaś o FARC, to muszę zapytać o kartele narkotykowe. Nadal dość znaczny procent światowej produkcji kokainy pochodzi przecież z Kolumbii. FARC, czyli Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii to najstarsza i najważniejsza organizacja partyzancka w państwie. Od ponad 50 lat pod hasłami obrony praw najbiedniejszych mieszkańców, próbuje kontrolować sytuację w kraju. Koncentruje swe siły w głównej mierze u podnóża Andów. To jej przypisywane są najgłośniejsze porwania, akcje terrorystyczne i oczywiście udział w przemyśle narkotykowym. Niestety najsłynniejszy na świecie Król Kokainy - Pablo Escobar przyniósł Kolumbii złą sławę. Stojąc na czele kartelu z Medellin, który kontrolował około 80 % światowego rynku kokainy, stał się jednym z najbogatszych przestępców na świecie ?przez Forbes został wpisany na 7 miejscu na listę najbogatszych ludzi świata. Przekupywał polityków, biznesmenów, a tych, którzy stanęli mu na drodze, po prostu likwidował. Do dziś pokutuje stereotyp kolumbijskiego przemytnika i wylatując z kraju trzeba się liczyć z dokładną kontrolą na bramkach lotniska. Przemysł narkotykowy, choć nie tak wielki jak w latach osiemdziesiątych, jest wciąż silny. Nadal działają całe grupy wyspecjalizowanych przemytników i największe narkotykowe kartele. Prawda jest jednak taka, że zwykli, szarzy obywatele Kolumbii nigdy nie widzieli kokainy i łatka narkotykowych dealerów, jaką się im przypina jest krzywdząca. Rząd od wielu lat stara się walczyć z przemytem i produkcją narkotyków. Handel nimi to nadal największe zarzewie konfliktów i walk wewnętrznych. W 1999 r. rozpoczęto słynną akcję zw. Plan Kolumbia, która zakładała szeroko pojętą walkę z narkobiznesem, a w sierpniu 2014 obecny prezydent Juan Manuel Santos i przedstawiciele rządu spotkali się na Kubie z reprezentantami FARC na pokojowych rozmowach. Bojówki choć nie tak liczne jak pół wieku temu i pozbawione największych przywódców nadal organizują regularne zamachy, ale, jak podkreśla prezydent, cierpliwość Kolumbijczyków nie będzie trwać wiecznie i FARC zostanie w końcu zmuszone do złożenia broni.
Pośladki Kolumbijek i typowy latynoski macho
Kolumbia i sama Bogota słyną także z najlepszych na świecie fabryk urody - renomowanych klinik chirurgii plastycznej. Jak wygląda kobieta, która od dziecka wychowywana jest w kulcie urody? Kolumbijki należą do najpiękniejszych kobiet na świecie. Mogą się poszczycić najważniejszymi tytułami w konkursach piękności, których w kraju organizuje się setki. Presja perfekcyjnego wyglądu widoczna jest od najmłodszych lat. Tu naprawdę dba się o ciało, piękny uśmiech i nienaganną fryzurę. Nie wszystkie kobiety stać na operacje plastyczne. Kolumbia to przecież kraj, gdzie zarobki nie są wysokie, a życie jest dość drogie. Jednak każda dziewczyna stara się wyglądać jak sex bomba. Prawdziwa Kolumbijka nawet idąc na zakupy zakłada szpilki, eksponuje biust, a wielkie, kolumbijskie pośladki ubiera w niewyobrażalnie upięte dżinsy lub legginsy. W sklepach można kupić specjalną modelującą ciało bieliznę, którą w Polsce trudno dostać. Jest ona wyposażona w specjalne push-upy dodatkowo eksponujące już i tak pokaźnych rozmiarów pupy i biusty. Dzięki niej figura kobiet przypomina klepsydrę - wielkie piersi, talia osy, ogromne pośladki. Kolumbijki i Kolumbijczycy są znani ze swoich pięknych, śnieżnobiałych uśmiechów. Znajdują się tu najlepsze na świecie gabinety dentystyczne. Ludzie bardzo dbają o swój uśmiech, a studenci stomatologii, jako jedyni na świecie uczą się i praktykują na prawdziwych zębach, a nie sztucznych atrapach. Być może to stanowi sekret ich niebywałej precyzji. Tym, co różni Polki od Kolumbijek, jest podejście do obowiązków domowych. Większość mieszkanek tego kraju pracuje zawodowo, ale tylko nieliczne wykonują typowe obowiązki domowe, jak sprzątanie, gotowanie, pranie. W Kolumbii na porządku dziennym jest instytucja gosposi. Służba nie zarabia wiele i można ją podzielić na dwa rodzaje. Pierwsza mieszka w domu swoich pracodawców i do własnej rodziny wraca jedynie raz na jakiś czas. Druga pomoc "dochodząca" - przychodzi tylko w niektóre dni. Początkowo myślałam, że taki układ wynika z lenistwa, wygody i niezaradności Kolumbijek, ale pracując zawodowo od rana do wieczora, stojąc w godzinnych korkach przed i po pracy, zrozumiałam, że czasem nie mają one wyjścia. Kto wie, może kiedyś i ja zdecyduję się na taką pomoc (śmiech). Faceci w Kolumbii to szczęściarze. Mają u swego boku prawdziwe królowe piękności. Jak traktują kobiety? Nie jest mitem, że Kolumbijczycy traktują swoją kobietę z wielkim szacunkiem i miłością. Niemal na każdym kroku: na ulicy, w sklepie, restauracji możemy zauważyć, jak afiszują się ze swoimi uczuciami. Kolumbijski macho - jeżeli istnieje - to mężczyzna z charyzmą i temperamentem, który uwielbia kobiety. W Kolumbii istnieje natomiast grono mężczyzn, którzy utrzymują związki pozamałżeńskie - często stałe i wieloletnie. Tylko nieliczni mają w planie poślubić swoje kochanki. Żona jest dla nich najważniejsza i choćby nie wiem, co się działo, to ona pełni kluczową rolę w życiu Kolumbijczyka, ale? zdarza się, że mężczyźni mają po kilkoro dzieci z innych, pozamałżeńskich związków. Warto jednak dodać, że otwarcie Kolumbii na świat, migracje, globalizacja, wpływy cywilizacyjne zmieniły społeczną mentalność i stereotyp macho stopniowo zanika.
Owocowy raj
A co mogłabyś powiedzieć o oryginalnej kolumbijskiej kuchni?
Mango, papaja, pitaya, guanabana, mangostino, lulu, feijoa, curuba, marakuja - to tylko niektóre z przepysznych owoców, których można spróbować w Kolumbii. Tu nie kupuje się soków w kartonie, ale pije tylko te świeżo wyciskane. Cena za 500 ml tego wspaniałego trunku to przeliczając na złotówki zaledwie 4-5 zł. Wyjeżdżając z Bogoty w niżej położone rejony możemy zerwać z drzew mandarynki czy awokado i podziwiać latające kolibry. Do moich ulubionych potraw można zaliczyć ajiaco, czyli gęsty bulion przygotowany z trzech różnych rodzajów ziemniaków (papa criolla, papa pastusa, papa sabanera), z których pierwsze pod wpływem ciepła rozgotowują się, nadając zupie gęstą konsystencję. W daniu znajdziemy gotowaną kukurydzę, mięso kurczaka, śmietanę, awokado, czasem również kapary, które dają odrobinę kwaskowości i oczywiście pikantny sos zwany ají. To wszystko aromatyzowane jest jeszcze liśćmi guascas, które są kluczowym składnikiem tej potrawy. Kolejna to patacon przygotowywany z zielonego platana, który wyglądem przypomina banana, jednak jest zdecydowanie większy i nie jest owocem, a warzywem. Nie wolno spożywać go na surowo. Nie mając o tym pojęcia, raz spróbowałam go zjeść bez gotowania - wierzcie mi - nie warto. Jeśli będziecie w Kolumbii, to koniecznie spróbujcie najpyszniejszego na świecie napoju, czylilLemoniady de coco. Jest to niesamowite połączenie chłodnego, świeżo wyciśniętego soku z limonki, wymieszanego z mlekiem kokosowym. Jest najlepszym koktajlem, jaki kiedykolwiek piłam i przyznam, że jestem od niego uzależniona. Na kolumbijskich stołach króluje wołowina. Jest ona znacznie tańsza niż w Polsce, a steki z niej przyrządzone smakują wyśmienicie.
Z Agnieszką Marek rozmawiała Kinga Sikorska