Oławianin Mateusz Kotwicki w morderczym biegu na Mont-Blanc
W swoim życiu przebiegł już tysiące kilometrów. Biegał na krótkich dystansach, w maratonach i ultramaratonach. Na swoim koncie ma również ekstremalną odmianę triathlonu, czyli „Ironman”. Teraz przyszedł czas na najtrudniejszy w europie górski ultramaraton. Mateusz Kotwicki z Oławy we wrześniu weźmie udział w Ultra-Trail du Mont-Blanc.
- Bieg UTMB, czyli Ultra-Trail du Mont-Blanc polega na przebiegnięciu dystansu czterokrotnego maratonu malowniczymi szlakami dookoła masywu Mont Blanc i przebiega przez Szwajcarię, Francję i Włochy. Trasa ma blisko 170 kilometrów, co nie jest jeszcze najgorszym wyzwaniem. Trudność mogą natomiast sprawić przewyższenia sięgające ponad 10 000 metrów, co przy naszych polskich biegach jest niemożliwe i trudno porównać to, do jakiegokolwiek innego biegu – opowiada Mateusz.
Jak każdy bieg i ten ma swój limit czasowy. Organizatorzy zatrzymają zegar po 46:30 godzinach od startu. Młody oławianin planuje pokonać tą trasę w nieco ponad 40 godzin. - Trasa jest bardzo ciężka i wymagająca, mam pewien plan na nią ale wszystko zweryfikuje życie. Chciałbym pojawić się na mecie po około 42 godzinach. Jak będzie zobaczymy, trudno teraz to przewidzieć.
Bardzo ważne podczas biegu jest nawadnianie organizmu i dostarczanie mu energii. Kto nie będzie tego pilnował, może nie dotrzeć do mety. - Podczas pokonywania 170 kilometrów mam zamiar wypić około 28-30 litrów wody. Bieg jest ekstremalnie trudny, przez co o odwodnienie organizmu jest naprawdę bardzo łatwo. Gdy już do tego dojdzie, człowiekowi odcina „prąd” w nogach, kładzie się na ziemi i nie ma siły wstać. Jest to bardzo częsta przypadłość, ja nie mogę do tego doprowadzić.
W biegu bierze udział około 2300 osób z całego świata. Na starcie pojawią się reprezentanci 85 krajów w tym blisko 50 osób z Polski. W zawodach nie może wystartować jednak każdy, aby się tam dostać trzeba pokonać kilka biegów eliminacyjnych i zdobyć punkty, jednak i to nie daje pewności udziału. - W ciągu dwóch lat poprzedzających rok zawodów trzeba uzbierać odpowiednią ilość punktów. Dokonuje się tego uczestnicząc systematycznie w ultramataronach. Następnie na podstawie tych punktów, bierze się udział w losowaniu, które też nie jest gwarantem tego, że się na zawody dostaniemy. Po prostu trzeba mieć szczęście, o tym decyduje przypadek. Jedni dostają się za pierwszym razem inni za drugim, mi udało się dopiero za trzecim podejściem, z czego ogromnie się cieszę. – wyjaśnia oławianin.
Trasa UTMB jest najtrudniejszą w Europie. Aby przebiec tak duży dystans w tak niecodziennych warunkach, trzeba mieć poza odwagą i wybieganymi kilometrami odpowiednie przygotowanie. - Ciężko jest trenować do takiego biegu na płaskim terenie. U nas nie ma do tego warunków. Mój trening wiąże się zatem z niemal cotygodniowymi wyjazdami w Karkonosze i trenowaniem zbiegów, podbiegów i techniki, aby choć trochę zbliżyć się do tego, co czeka na mnie 1 września. Będę biegł zarówno w dzień jak i nocą, a temperatury w tamtych warunkach są dość skraje. Wieczorami termometry wskazywać mogą nawet 0 stopni, za dnia bywa prawie 30 stopni Celcjusza.
Alpejski klimat wymaga odpowiedniej aklimatyzacji, dlatego Mateusz wraz z grupką Polaków, również biorących udział w zawodach wybiera się na miejsce kilka dni wcześniej. Mateusz ma w planach pokonanie trasy wspólnie ze swoim kolegą. Wszystko jednak okaże się na miejscu.
- UTMB jest marzeniem wielu biegaczy górskich. Moim było od wielu wielu lat. Determinowało mnie to podczas wszystkich biegów eliminacyjnych, gdzie często miałem trudne okresy i chwile załamania, jednak myśl o UTMB przyświecała mi ciągle i dawała siłę, aby wytrzymać i dotrzeć do mety zdobywając kolejne punkty. Udało się! 1 września stanę na starcie najtrudniejszego biegu górskiego w Europie.
Trzymamy ogromne kciuki za Mateusza!