Pomóż mi i ratuj moje życie
Mieszkanka zmaga się z nieoperacyjnym nowotworem złośliwym. Diagnoza to rak gruczołowo-torbielowaty podniebienia miękkiego i twardego. Niestety leczenie nie jest refundowane i możliwe tylko w kilku ośrodkach na świecie. Terapia może się rozpocząć jeszcze w listopadzie, ale… potrzebne jest 250 000 złotych.
-Na podniebieniu zaczęła mi się robić rana, z dnia na dzień coraz większa. Wycinek pobierano trzykrotnie, po każdym 3 tygodnie niepewności. Po ostatni wynik jechałam ze spokojem, zmęczona szukaniem przyczyny. Płakała tylko moja mama, ja miałam w sobie dziwny spokój. Najważniejsze, że wiem co mi jest, teraz będzie tylko lepiej. Nie było. Skierowano mnie do Gliwic. Kiedy mówiono mi, że muszą wyciąć pół szczęki, zatokę, podniebienie, zrobić rekonstrukcję przeklinałam los. Ponoć ten rodzaj nowotworu, to jak wygrana w totolotka, na jego temat nie ma nawet statystyk. Nie wiedziałam, że może być gorzej. Tydzień później kwalifikacja do operacji, niestety nie wyznaczono mi terminu. Nowotwór jest zbyt duży i zbyt rozległy. Zbyt duże ryzyko. Kolejne czekanie i szukanie możliwego leczenia. Na jednej z grup siostra dowiedziała się o leczeniu jonami węgla. Udało nam się skontaktować z kliniką w Wiedniu, która zakwalifikowała mnie do leczenia. Moja walka o życie to koszt ponad 50 000 euro.
Proszę pomóż mi uzbierać tą kwotę i dać szansę na to, żebym mogła widzieć jak dorastają moje dzieci.