Poszedł do pracy, tam dostał rozległego wylewu śródczaszkowego
Dodano:
Mężczyzna jest po rozległym wylewie. Potrzebna jest spora kwota na jego rehabilitację. Piotr pochodzi z Oławy, w tym roku skończy 45 lat.
Piotr to mój ukochany, miłość mojego życia. 18 listopada 2021 roku był dniem, w którym zawalił się nasz świat. Piotrek jak co dzień, wyszedł do pracy na siódmą rano i już nie wrócił do domu. Pamiętam jak przebudziłam się i widziałam jak się ubiera. Ostatnią wiadomość jaką dostałam w południe od niego, to słowa: "Kocham Cię" Przed godziną czternastą otrzymałam informację, że dostał w pracy rozległego wylewu śródczaszkowego. Sparaliżowało mu lewa stronę ciała i przestał mówić. Został przewieziony do szpitala na oddział neurologiczny, gdzie dopiero po dwudziestu czterech godzinach przeprowadzono operacje odbarczania krwiaka.
Od tego czasu przebywa w szpitalu. Po operacji, podczas której usunięto mu 1/4 części czaszki z prawej strony, dostał bardzo ciężkiego, obustronnego zapalenia płuc wywołanego bakterią gronkowca złocistego. Po tygodniu, w stanie krytycznym został przeniesiony na OIOM gdzie walczono o niego ponad miesiąc. Utrzymywano go w stanie śpiączki klinicznej pod respiratorem, bo płuca praktycznie nie pracowały. W trakcie leczenia wykryto u niego bakterie hemofilus influenza oraz klepsiella pneumoniae. Po wybudzeniu praktycznie nie reagował na bodźce, a jego stan neurologiczny bardzo się pogorszył. Później trafił na neurologię, a następnie na oddział paliatywny ze względu na odleżyny. Niestety na oddziale paliatywnym nie jest przeprowadzana żadna rehabilitacja, a szpital nie zgadza się na oferowane przeze mnie formy dodatkowej terapii na oddziale ze względów epidemiologicznych. Jestem zdruzgotana.
Szpital odmawia też mu rehabilitacji neurologicznej mówiąc, że nie rokuje. Piotr słyszy, wodzi wzrokiem za osobami, ściska dłoń i wykazuje niewielkie reakcje na przekazywane mu bodźce. Z powodu pandemii Moje Kochanie było bez pracy przez prawie dziewięć miesięcy. Kiedy wreszcie udało się mu ja znaleźć, zdążył tylko przepracować tam 2 miesiące. Niestety pracował wtedy na okresie próbnym na umowę zlecenie. Brakło mu zaledwie 12 dni do umowy na czas nieokreślony. Przez to odmówiono mu w jakichkolwiek świadczeń i ubezpieczenia. W NFZ wylew nie kwalifikuje się jako wypadek w pracy, więc też zasiłek i inne świadczenia powypadkowe przepadły. Dlatego jedyną możliwością dla niego będzie leczenie prywatne. Chciałabym pojechać z moim ukochanym Piotrem do prywatnego ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie nikogo się nie skreśla i o każdego podopiecznego się walczy. Koszt jednego miesiąca w takim ośrodku oscyluje między 18 a 20 tysięcy złotych za miesiąc pobytu. Dla mojego Piotra najlepiej żeby taki pobyt trwał kilka miesięcy, do pół roku. Ani ja ani rodzina Piotrka nie uzbieramy takiej kwoty, bez refundacji z NFZ nie możemy korzystać z żadnych dodatkowych świadczeń.
Mówi się że to że taki ciężki wylew przeżywa jeden na milion, a Piotrek ciągle walczy już prawie trzy miesiące. Pomóżcie mi ofiarować mu lepsze życie. To wspaniały człowiek, nie zasługuje na wegetacje w takim stanie. Zawsze pomocny, miły uśmiechnięty, czuły i dobry dla wszystkich.
Od tego czasu przebywa w szpitalu. Po operacji, podczas której usunięto mu 1/4 części czaszki z prawej strony, dostał bardzo ciężkiego, obustronnego zapalenia płuc wywołanego bakterią gronkowca złocistego. Po tygodniu, w stanie krytycznym został przeniesiony na OIOM gdzie walczono o niego ponad miesiąc. Utrzymywano go w stanie śpiączki klinicznej pod respiratorem, bo płuca praktycznie nie pracowały. W trakcie leczenia wykryto u niego bakterie hemofilus influenza oraz klepsiella pneumoniae. Po wybudzeniu praktycznie nie reagował na bodźce, a jego stan neurologiczny bardzo się pogorszył. Później trafił na neurologię, a następnie na oddział paliatywny ze względu na odleżyny. Niestety na oddziale paliatywnym nie jest przeprowadzana żadna rehabilitacja, a szpital nie zgadza się na oferowane przeze mnie formy dodatkowej terapii na oddziale ze względów epidemiologicznych. Jestem zdruzgotana.
Szpital odmawia też mu rehabilitacji neurologicznej mówiąc, że nie rokuje. Piotr słyszy, wodzi wzrokiem za osobami, ściska dłoń i wykazuje niewielkie reakcje na przekazywane mu bodźce. Z powodu pandemii Moje Kochanie było bez pracy przez prawie dziewięć miesięcy. Kiedy wreszcie udało się mu ja znaleźć, zdążył tylko przepracować tam 2 miesiące. Niestety pracował wtedy na okresie próbnym na umowę zlecenie. Brakło mu zaledwie 12 dni do umowy na czas nieokreślony. Przez to odmówiono mu w jakichkolwiek świadczeń i ubezpieczenia. W NFZ wylew nie kwalifikuje się jako wypadek w pracy, więc też zasiłek i inne świadczenia powypadkowe przepadły. Dlatego jedyną możliwością dla niego będzie leczenie prywatne. Chciałabym pojechać z moim ukochanym Piotrem do prywatnego ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie nikogo się nie skreśla i o każdego podopiecznego się walczy. Koszt jednego miesiąca w takim ośrodku oscyluje między 18 a 20 tysięcy złotych za miesiąc pobytu. Dla mojego Piotra najlepiej żeby taki pobyt trwał kilka miesięcy, do pół roku. Ani ja ani rodzina Piotrka nie uzbieramy takiej kwoty, bez refundacji z NFZ nie możemy korzystać z żadnych dodatkowych świadczeń.
Mówi się że to że taki ciężki wylew przeżywa jeden na milion, a Piotrek ciągle walczy już prawie trzy miesiące. Pomóżcie mi ofiarować mu lepsze życie. To wspaniały człowiek, nie zasługuje na wegetacje w takim stanie. Zawsze pomocny, miły uśmiechnięty, czuły i dobry dla wszystkich.
Na facebookowej grupie trwają również licytacje TUTAJ.
Zbiórka jest TUTAJ.
Zgłoś naruszenie
{{ violation.success }}