Uratowany z interwencji Bobi potrzebuje pomocy
Jelczańskie Stowarzyszenie dla Zwierząt odebrało Bobiego właścicielce, która w czasie interwencji powiedziała: " A zabierajcie se go, tylko se stąd idźcie!". Pies trzymany w tragicznych warunkach, był zaniedbany i chory.
-Witowice, wieś w powiecie strzelińskim, późne popołudnie. Jedziemy do zgłoszenia o zaniedbanym psiaku wiszącym na łańcuchu. Jedziemy, mimo że inne - bliżej położone organizacje odmówiły, bo to "nie ich rejon". Naszym oczom ukazuje się starszy psiak z zaćmą na oczach i guzem na boku, przypiętym ogromnym, krowim łańcuchem do stojącej w prażącym słońcu budy. "A zabierajcie se go, tylko se stąd idźcie!" - tylko tyle usłyszeliśmy od Danuty M., byłej pseudowłaścicielki Bobiego, kiedy powiedzieliśmy jej, że skrajnie zaniedbała swojego psa. Bobi jest zaniedbany tak bardzo, że ma na swoim ciele guz wielkości jabłka. Mimo to jego oprawczyni nie udała się do lekarza weterynarii. Bobi lekarza nie widział. Widział tylko łańcuch, budę stojącą w skwarze i obrzydliwe zlewki z obiadu, do których wrzucono stary chleb. Udało nam się przerwać gehennę Bobiego i odebraliśmy go ot, tak nieludzko traktującej go kobiety, a w sprawie skierujemy zawiadomienie do prokuratury. Jednak to nie wszystko. Aby uratować Bobiego, potrzebna jest diagnostyka - szczegółowe badania stanu zdrowia psa (morfologia, biochemia, tarczyca, serce, usg.), badanie okulistyczne, biopsja guza, a następnie operacja jego usunięcia i - jeśli okaże się on złośliwy - chemioterapia. Dlatego już nie prosimy, a błagamy Was o wsparcie. Mamy pod opieką mnóstwo zwierząt, ale mimo braku środków nie mogliśmy odmówić pomocy choremu i traktowanemu jak niepotrzebny śmieć Bobiemu- informuje Jelczańskie Stowarzyszenie dla Zwierząt.
Fot. Jelczańskie Stowarzyszenie dla Zwierząt.