Wyprawa - Oławianie rowerami w Himalajach
Niezwykła wyprawa w niezwykłe miejsce. W połowie kwietnia zakończyła się 3 tygodniowa rowerowa wyprawa w Himalaje dookoła Annapurny dwóch Oławian - Mateusza Kotwickiego oraz Konrada Krajewskiego. Przejechali łącznie 540 km robiąc w sumie 12 600 m przewyższenia. Najwyższym punktem który osiągnęli w Himalajach była przełęcz Thorong La 5416 m n.p.m.
Swoją niezwykłą podróż opisują zupełnie inaczej niż tradycyjne przewodniki po Nepalu.
Jako, że jako środek transportu obraliśmy sobie rower , wszystkie rzeczy działy się nieco szybciej niż byśmy tego chcieli nie mniej jednak uważamy, że udało nam się zobaczyć naprawdę wiele niesamowitych i fascynujących rzeczy! Tak więc wkraczając na teren parku Annapurny, przenieśliśmy się w nieco inny świat. Odnieśliśmy wrażenie jakby zakrzywionej czasoprzestrzeni, gdzie czas płynie dwa razy wolniej i skupiamy się na zupełnie innych rzeczach niż dotychczas... Przemierzając kolejne kilometry trasu wiodącej poprzez doliny zatopionej pomiędzy tak wybitnymi górami, których w Europie niestety zobaczyć nie możemy, czuliśmy, że wkraczamy w teren gdzie nie człowiek dyktuje warunki, lecz natura. - pisze Mateusz i Konrad.
Podczas wyprawy na swojej drodze spotykali wiele ludzi, w których wzbudzali podziw i niedowierzanie podejmując taką wyprawę na jednośladach.
Z aklimatyzacją nie mieliśmy najmniejszych problemów ponieważ po prostu nie mieliśmy na nią czasu. Od 2500 m n.p.m. łykaliśmy Diuramid jak mentosy nawet 4 razy w ciągu doby co zapewniało co najmniej kilkunastokrotne nawadnianie moczem nepalskiej roślinności - co by nie uschła. Do 4500 m n.p.m. czuliśmy się dość dobrze. Nie mieliśmy problemów z wydolnością, mówieniem od rzeczy i bezsennością. Po przekroczeniu tej wysokości nasze mózgi przeszły na tryb Standby i przetwarzały tylko naprawdę istotne informacje. Na High Camp - 4850 m n.p.m. dotarliśmy na zupełnych resztkach energii, do tego stopnia że wyprawa 100 metrów po wodę było dla nas wysiłkiem niczym przekroczenie bariery dźwięku dla indyjskiej rykszy napędzanej sandałem. Po nieprzespanej nocy, zasilani zupą mleczną porige z jabłkiem i energią słoneczna zdecydowaliśmy się na atak szczytowy na 5416 m n.p.m. co zajęło nam ok 5 godzin. W momencie gdy znaleźliśmy się na szczycie, wszystkie dotychczasowe trapiące nas myśli przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Byliśmy nawet dumni z siebie, że udało nam się wepchać po śniegu 30 kilogramowe rowery na prawie 5,5 tysiąca metrów.
Dla obu mieszkańców Oławy okres spędzony w Nepalu był za krótki i zapewniają, że na pewno tam kiedyś wrócą. Może nie dokonała się w nas jakaś nadzwyczajna przemiana wewnętrzna, lecz na pewno Nepal pozostawił w nas wiele wartości i wspaniałych wspomnień, do których z przyjemnością będziemy jeszcze wracać przez bardzo długi czas, mówią młodzi podróżnicy.
Mateusz i Konrad przy Jeziorze Manangu - 3700 m.n.p.m
Około 4400 m.n.p.m w tle Gangapurna i Annapurna