Każda seria się kiedyś kończy
Starcie czarnych koni, jak można było określić spotkanie Acany Orła z Constractem Lubawa zapowiadało się niezwykle interesująco. Na parkiecie w Jelczu-Laskowicach mieli bowiem zmierzyć się ze sobą dwaj pretendenci do medalu tegorocznych rozgrywek.
Poprzeczka jaką zawiesili jelczanie dla swoich rywali znajdowała się jednak wyjątkowo wysoko. Do tej pory jedynie Rekord Bielsko-Biała wyjechał z Dolnego Śląska z kompletem punktów, a i tak do końca musiał drżeć o wynik.
Początek meczu nie zwiastował, aby lubawianie mieli być kolejną, po Rekordzie drużyną, która do domu będzie mogła wrócić zwycięsko. Pierwszy groźny strzał oddali dopiero w 7. minucie, kiedy to bliski pokonania Macieja Foltyna był Pedrinho.
Kolejne próby okazały się już jednak skuteczne. W niecałą minutę defensywa Orła została dwukrotnie przechytrzona, a na listę strzelców wpisali się odpowiednio Paweł Kaniewski oraz Bartłomiej Piórkowski.
Reakcja Jesusa Lopeza była natychmiastowa. Hiszpan wziął czas, co było nie tylko potrzebnym, ale i dobrym posunięciem. Nie minęło bowiem wiele czasu, a po asyście Marcina Firańczyka piłkę do siatki rywala skierował Kacper Kędra.
Wyrównać przed przerwą próbowali jeszcze m.in. Mykola Morozov, Janis Pastars, czy też Marcin Firańczyk, ale ich uderzenia były albo blokowane, albo niecelne.
Swego udało się dopiąć w 24. minucie. Wtedy to do rzutu wolnego ustawionego tuż przed polem karnym podszedł Kacper Kędra. I kiedy wszyscy spodziewali się rozegrania, ten uderzył płasko, obok muru, nie dając bramkarzowi szans na jakąkolwiek interwencję.
Dwubramkowy remis utrzymywał się dość długo i trudno było wskazać zespół, który ewentualnie byłby bliższy objęcia prowadzenia. Na nieszczęście Orła był to Constract, który po dość przypadkowej bramce Pedro Pereiry mógł ponownie objąć kontrolę nad spotkaniem.
Po tym trafieniu jelczanie nie byli już w stanie odpowiedzieć. W końcówce bliski gola był Maksym Pautiak, ale piłka po jego uderzeni przeszła minimalnie obok słupka.
Końcowa syrena oznaczała porażkę jelczan. Pierwszą od niemalże pół roku przed własną publicznością. Zwycięstwo Constractu dało im pozycję wicelidera. Orzeł pozostał na 6. miejscu, ale jego strata do podium urosła już do pięciu oczek.
– Czujemy lekki niedosyt, bo pomimo problemów kadrowych potrafiliśmy przeciwstawić się tak mocnej drużynie, jaką jest Constract. Dwie szybko stracone bramki są oczywiście winą naszego braku koncentracji, ale myślę, że jest to do naprawienia i wtedy nasza gra obronna powinna wyglądać już o wiele lepiej – stwierdził Maciej Foltyn, kapitan Acany Orła.
– Chcieliśmy kontrolować to spotkanie, utrzymywać się długo przy piłce i myślę, że po części nam to wychodziło. Dwie bramki oczywiście cieszą, ale na końcu zawsze liczy się wynik drużyny. Dziś przegraliśmy i teraz możemy myśleć już tylko o następnym meczu – mówił Kacper Kędra.
Acana Orzeł Jelcz-Laskowice – Constract Lubawa 2:3 (1:2)
Kacper Kędra 10′, 24′ – Paweł Kaniewski 8′, Bartłomiej Piórkowski 8′, Pedro Pereira 32′.
Acana Orzeł: Foltyn (Charrier) – Pastars, Morozov, Pautiak, Szypczyński – Pach, Firańczyk, Makowski, Kędra, Turkowyd.
Constract: Darias (Okuniewski G., Zelma) – Pereira, Grubalski, Pedrinho, Budzyn – Bolea, Kaniewski, Marinho, Piórkowski, Ossowski, Raszkowki, Okuniewski J.
Źródło: materiały prasowe KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice
Fot. Jarosław Frąckowiak / Acana Orzeł Jelcz-Laskowice