Myśliwy z powołania
Wiesław Kurek
Broń, lornetka i aparat fotograficzny. To główne elementy wyposażenia myśliwego ruszającego na polowanie. Ale Jan Rostalski przekonuje, że strzał to ostateczność. Uwielbia przyrodę. Szczególnie cieszy go świt i budzące się wtedy ptaki.
Dobry myśliwy
Do koła łowieckiego "Szarak" w Jelczu-Laskowicach został przyjęty w 1991 roku. Osiem lat później został jego łowczym. Od tamtego czasu czuwa nad przestrzeganiem etyki łowieckiej, dobrych obyczajów myśliwskich i koleżeńskich w kole. Z niechęcią wyraża się o ludziach, którzy łowiectwem chcą się zająć tylko ze względu na polowania i zbieranie trofeów: - Na szczęście niełatwo zostać myśliwym. Kandydat musi być koleżeński, etyczny i uczciwy. Musi kochać przyrodę i mieć rozległą wiedzę łowiecką. W dodatku musi przebrnąć przez długi okres przygotowawczy, w którym będzie testowany pod względem wspomnianych cech. A przy tym będzie zdobywał informacje o naturze. Czeka go też kilka egzaminów, a na koniec zostanie mu długa droga do zdobycia zezwolenia na broń. Poza tym duszę prawego myśliwego najbardziej cieszy bezpośredni kontakt z przyrodą, podglądanie jej i życie z nią za pan brat. To jest najważniejsze. Dla ludzi, którzy nie oddadzą się w pełni temu hobby, drzwi do kół łowieckich pozostaną zamknięte - deklaruje Rostalski. By być dobrym myśliwym, niezbędne jest bogate doświadczenie, dlatego Jan jeździ na polowania w różne zakątki kraju. Tam poznaje ludzi, dzięki którym poszerza swoje horyzonty, zdobywa informacje o innowacyjnych sposobach ochrony zwierząt i stara się je wdrażać w swoim kole. Z kolei lat praktyki wymaga odpowiednie tropienie zwierzyny. A umiejętność ta jest niezbędna, by móc policzyć zwierzęta w danym obwodzie i właściwie kontrolować ich populację. - Wiedza, nie tylko ta wyniesiona z książek, szkoleń czy narad, ale ta zdobyta w terenie, to owoc wielu godzin spędzonych w środowisku leśnym. Bez tego trudno o zrozumienie zjawisk zachodzących w świecie zwierząt, czy w ogóle zasad, jakie obowiązują w przyrodzie.
Zły myśliwy
- Społeczeństwo oczekuje od nas, że rozwiążemy problem, a czasem nawet zagrożenie, jakie stanowią dla ludzi dzikie zwierzęta. I wywiązujemy się z tego wzorowo. A ludzie, niemający do czynienia z myślistwem, zarzucają nam, że dla przyjemności zabijamy zwierzęta, które są nieodłącznym składnikiem naturalnego środowiska. Zgadza się, strzelamy do tych zwierząt - przyznaje. - Tropimy je w lasach i na polach, ale jest to tylko bardzo niewielka, a budząca ogromne kontrowersje część tego, co nazywamy myślistwem i łowiectwem. A przecież obecnie to forma ochrony przyrody - podkreśla Jan. - Ma ona na celu przede wszystkim dostosowywanie liczebności populacji zwierząt dziko żyjących do ludzkiej ekspansji. Ocena łowiectwa w innych europejskich krajach jest pozytywna, a myśliwi są szanowani i liczni. W niewielkiej Danii polowaniami zajmuje się około miliona osób, a w Polsce tylko 115 tysięcy. - Pokutującym w społeczeństwie stereotypem jest myśliwy ze strzelbą, przy garnku bigosu i z alkoholem w ręku. Oczywiście, że zdarzają się takie czarne owce, ale gdzie się nie zdarzają? - pyta Rostalski. Przyznaje też, że bywają myśliwi, którzy polują tylko po to, by pozyskać dla siebie dziczyznę. Jednak są oni negatywnie postrzegani przez swoich kolegów i określani pogardliwie jako combrownicy lub mięsacy. - Często spotykam się ze stwierdzeniem, że łowiectwo to sport. Ale to nieprawda. Sport mamy wtedy, gdy postrzelamy sobie na stadionie do rzutek albo jakiegoś innego celu. Gdy polujemy, to nie ma mowy o czymkolwiek związanym ze sportem. A jeśli chodzi o trofea z polowań, to powinny być traktowane z szacunkiem. Bo tak naprawdę to hołd dla natury.
Czym zajmują się koła łowieckie?
- Łowiectwo to talent i powołanie. Może zabrzmi to górnolotnie, ale uważam, że myśliwska dusza związana jest z przyrodą nierozerwalnym węzłem wdzięczności za dar poznania najdroższego skarbu życia, jaki stanowi właśnie przyroda. Przeciwnikom myślistwa taka postawa może wydawać się niezrozumiała, ale powszechność takiego podejścia zdaje się potwierdzać fakt, że w Szaraku jest 70 myśliwych, a tylko co trzeci z nich poluje. Rostalskiego cieszy, że wśród nowych członków kół łowieckich jest wielu młodych mężczyzn, którzy mocno angażują się w ochronę przyrody. Co ważniejsze, nie jest to działanie zza biurka. - To dzięki naszej ciężkiej pracy lasy i pola są dziś tak bogate w zwierzynę. Myśliwi nie polują dla zysku czy dla siebie. Nie mamy z tego ani grosza. Pieniądze za dostarczane tusze wypłacane są w całości do danego koła i przeznaczane wraz ze składkami członkowskimi na odszkodowania dla rolników za szkody w uprawach rolnych, te wyrządzone przez dzikie zwierzęta, oraz na zagospodarowanie łowisk i hodowlę zwierzyny. Innymi słowy budujemy za to urządzenia hodowlane, jak paśniki, stodoły, magazyny na karmę. Za te fundusze uprawiamy łąki, zimą i wiosną dokarmiamy zwierzęta, wpuszczamy do łowisk zagrożone wyginięciem gatunki i walczymy z kłusownikami. A zasadnicza różnica między tymi drugimi a myśliwymi jest taka, że myśliwy poluje w etyczny i zgodny z prawem sposób. Za to kłusownik nielegalnie i to tak, że zwierzę, które wpadnie w jego pułapkę, kona w wielogodzinnych męczarniach. W czasie polowań nie ma takiego okrucieństwa - dodaje.
Człowiek szkodzi przyrodzie
Mimo że w naszym powiecie działa sześć kół łowieckich, to nie są one w stanie rozwiązać wszystkich problemów, jakie ludziom przysparzają dzikie zwierzęta. Związane jest to z niezrozumiałą, według Rostalskiego, polityką ochrony drapieżników, co przynosi też ogromne zniszczenia dzikiemu ptactwu i mniejszym zwierzętom roślinożernym. To z kolei powoduje zapędzanie się drapieżników w pobliże ludzkich siedzib, a nawet wkraczanie w granice miast. Myśliwi szacują, że we Wrocławiu żyje około 300 dzików, a w samej Oławie ten problem też występuje, choć na mniejszą skalę. - Społeczeństwo z jednej strony ubolewa nad szkodami, jakie wyrządzają dzikie zwierzęta, a z drugiej prowadzi niepohamowaną ekspansję na tereny od wieków opanowane przez przyrodę. W dodatku sami stwarzamy zagrożenie dla przyrody. Psy i koty, często pozostawione samym sobie, błąkając się bez nadzoru właścicieli, stają się zmorą dla dziko żyjących zwierząt. To samo tyczy się samochodów w lasach. Często ludzie beztrosko mijają znak zakazu wjazdu, wybierając się na grzyby. Co po sobie pozostawiają? Tony śmieci.
Myśliwi z "Szaraka" organizują akcje sprzątania lasu, przeprowadzają prelekcje w szkołach na temat ochrony przyrody. Od trzech lat organizują piknik ?Myśliwi Dzieciom?, na którym promują kulturę łowiecką, a dochód z tego przedsięwzięcia przeznaczają na Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom ?Tęcza?. Próbują w ten sposób zaszczepić w ludziach świadomość, że nie jesteśmy na świecie sami i każdy musi dbać o środowisko. - Człowiek codziennie niszczy przyrodę. Robiąc zakupy w hipermarkecie niewielu o tym myśli ? stwierdza Rostalski. - A warto pamiętać o eksterminacji wielu gatunków roślin i zwierząt dokonywanej tylko po to, żeby ludziom żyło się wygodniej. Popijając kawkę, herbatę, jedząc hamburgery, używając soi czy oleju palmowego, warto o tym pomyśleć. Ilu ludzi widziało, jak pracuje ubojnia bydła albo ferma drobiu? Radzę je zobaczyć. W tej perspektywie łatwiej uwierzyć, że myślistwo jest najbardziej etyczną i najskuteczniejszą formą ochrony przyrody.