Orzeł traci pierwsze punkty po zaciętym pojedynku
O ile tempo sobotniego meczu z GSF-em Gliwice było bardzo wysokie, o tyle klarownych sytuacji z obu stron brakowało. Orzeł wyszedł na drugą połowę lepiej niż na pierwszą, ale to goście zdołali wykorzystać swoje dwie okazje. Tym samym zespół z Jelcza-Laskowic notuje pierwszą porażkę w tym sezonie.
Starcie z beniaminkiem z Gliwic, 21 października zapowiadało się jako jedno z najtrudniejszych jak na razie i to się sprawdziło. Ponownie, jak w meczu z GKS-em Tychy, Orzeł musiał gonić wynik, jednak tym razem nie udało mu się szybko odpowiedzieć na straconą bramkę. Zamiast tego, jego rywal zdołał dołożyć drugie trafienie, dzięki czemu zrównał się z gospodarzem liczbą zdobytych w tym sezonie punktów.
Po raz pierwszy w tym sezonie zawodnicy z Jelcza-Laskowic schodzili do szatni bez strzelonej bramki. Mimo braku klarownych sytuacji, gra toczyła się na bardzo intensywnym poziomie. Kibiców rozbudził już w pierwszej minucie Dawid Witek. Przejął piłkę blisko bramki przeciwnika i uderzył mocno, choć niecelnie. W drużynie gości w odpowiedzi dobrym odbiorem popisał się Tomasz Czech. Zdołał oddać strzał, jednak Maciej Foltyn, nie ostatni raz w tym meczu, popisał się świetną interwencją.
Bramkę dla GSF Gliwice dwukrotnie próbował zdobyć Patryk Bugajak. Najpierw znalazł się na czystej pozycji, jednak pod nadchodzącą presją obrońców nie trafił czysto w piłkę, a później dostał piłkę tuż przy bramce Foltyna, ale nie zdołał wypracować sobie sytuacji strzeleckiej. Orzeł nie pozostawał w cieniu rywala i z równym zapałem atakował bramkę Łukasza Bogdziewicza w różny sposób. Uderzać z dystansu próbował Igor Borowicz. Podanie po kontrze Pawła Synowca zostało przecięte. A po udanej grze kombinacyjnej, Janowi Rojkowi wyłożono piłkę na strzał, ale nie trafił w światło bramki. W ostatniej minucie w zespole gości dobrym uderzeniem popisał się jeszcze Jakub Węgiel, jednak bramkarz gospodarzy do przerwy zachował czyste konto.
Na drugą połowę to zawodnicy Orła wyszli zdecydowani na otwarcie wyniku spotkania, a defensywa GSF-u Gliwice przeżywała trudny moment. Już po kilku sekundach z piłką zabrał się Victor Andrade i dograł do Jana Rojka, który próbował wykończyć akcję. Następnie Paweł Synowiec najpierw przejął piłkę z prawej strony parkietu i oddał mocny strzał, a po chwili podał do Andrade, ten zagrał na pierwszy metr i centymetrów zabrakło Marcinowi Krajewskiemu, by wpakować futsalówkę do pustej bramki. Ten zmasowany, niezakończony golem atak zemścił się na gospodarzach. Swojej szansy ponownie szukał Tomasz Czech, jednak trafił w spojenie bramki Foltyna. Skuteczniejszy w 25. minucie okazał się 21-letni Michał Rabiej, który przy asyście obrońcy precyzyjnie uderzył tuż przy słupku.
Po wyjściu na prowadzenie, gliwicki beniaminek zdecydowanie cofnął się do obrony, licząc na kontrataki. Jak się okazało później – skutecznie. Tymczasem raz po raz odpowiedzi szukał Paweł Synowiec, a wtórował mu m.in. Victor Andrade. Orzeł jednak miał spore problemy z przedarciem się przez szczelną defensywę gości. Z wyczekiwanym kontratakiem ruszył wpierw Amadeusz Pasierb, którego zatrzymać zdołał Foltyn. Ale w 38. minucie w starciu oko w oko z Michałem Rabiejem lepszy okazał się zawodnik z Gliwic.
Jeszcze w ostatniej minucie bramkę kontaktową zbliżającą do remisu próbował zdobyć Dawid Witek, który pierwszy raz w tym sezonie wystąpił w roli lotnego bramkarza. Dobrze spisujący się tego dnia Łukasz Bogdziewicz zachował tego dnia czyste konto, a KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice i GSF Gliwice zrównali się punktami – mają ich w tej chwili po pięciu kolejkach po 12.
Po meczu powiedzieli:
Chus Lopez (trener KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice): – Nie podobała mi się reakcja niektórych zawodników po stracie bramki, zaczęli grać bez odpowiedniej postawy, samolubnie. Trudno zmienić wynik, gdy gracze sami nie myślą o znaczeniu gry. Nadal myślę, że jesteśmy silnym i zrównoważonym zespołem, ale teraz wracamy z naszej podróży na księżyc. Ta gra nauczyła nas, że nie jesteśmy nie do pokonania. W ostatnich dwóch meczach mieliśmy trudności ze stworzeniem okazji do strzelenia bramki, a zwłaszcza ze zdobyciem jej. To problem, który musimy rozwiązać w tym tygodniu. Mamy pięć dni, aby naprawić wszystko i oddać naszym fanom wysiłek, jaki wkładają w doping co tydzień. Mamy zaszczyt być w tym klubie.
Marcin Krajewski (KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice): – Trener wymagał od nas tego, czego zawsze, czyli zaangażowania na sto procent, byśmy nie odpuszczali w żadnej strefie boiska. Myślę, że w pierwszej połowie zabrakło strzałów. Weszliśmy lepiej w drugą, ale detale zdecydowały, że musieliśmy zejść z parkietu pokonani. Nie załamujemy się, skupiamy na następnym rywalu i walczymy dalej.
Błażej Korczyński (trener GSF Gliwice): – Przyjechaliśmy na trudne spotkanie. Jakościowo obie drużyny są do siebie zbliżone. Myśmy swoje kontry wykorzystali, oni nie. To był mecz walki o każdy metr na parkiecie. Jesteśmy beniaminkiem, w dodatku awansowaliśmy z drugiego miejsca. Zespół został posklejany w sierpniu. Nie mówimy, że chcemy awansować, ale też że będziemy kopciuszkiem ligi. Czasem lepiej atakuje się z drugiego rzędu. Będziemy w każdym meczu walczyć o zwycięstwo. Jeśli nam się to uda – awansujemy.
Michał Rabiej (GSF Gliwice, zdobywca obu bramek sobotniego meczu): – Przygotowywaliśmy się ciężko od sierpnia. W tym momencie jesteśmy na takim poziomie, że możemy walczyć o zwycięstwo z każdą drużyną. Nie zawsze da się pięknie grać. Czasem potrzeba walki i to się udało. Bez straty bramki – to chyba najważniejsze.
KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice – GSF Gliwice 0:2 (0:0)
Bramki: Michał Rabiej (25, 38)
Źródło: materiały prasowe KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice
Foto: Jarosław Frąckowiak