Pan Rysiu wszystko, co zarobi, oddaje zwierzętom. Pomóżmy mu
Wracamy do sprawy Pana Ryszarda z Grędziny. Sytuacja nie jest prosta, ale może wspólnymi siłami uda się zorganizować pomoc.
-Zapytałam kiedyś pana Rysia dlaczego nie sprzedaje swoich krów. Odpowiedział, że najważniejsze w życiu jest to, żeby mieć jakieś zamiłowanie. A jego zamiłowaniem są krowy - informuje Fundacja Ochrony Zwierząt i Środowiska LEX NOVA. -Pan Rysiu wszystko, co zarobi, oddaje zwierzętom. Wszystkie pieniądze przeznacza na swoje krowy. Sam żyje bardzo ubogo, w bardzo, bardzo skromnych i trudnych warunkach. Wielu z nas nawet nie pamięta, że tak mieszkali ludzie. Śpi po 4 godziny dziennie, żeby zapewnić jedzenie i wodę krowom, wodę nosi w wiadrach do późnych godzin nocnych. Wszędzie porusza się na rowerze, nie ma samochodu.
-Pan Rysiu nigdy nie stawiał siebie na pierwszym miejscu. Ma bardzo spracowane ręce i mocno spuchnięte kolano. Być może nie potrafi objąć tych zwierząt odpowiednią opieką, ale to wynika z jego życia, z jego mentalności i doświadczenia, z tego, czego został nauczony - siebie także nie potrafi otoczyć właściwą opieką. Jego mama przez 90 lat też nigdy nie była u lekarza. Bardzo wielu mieszkańców go potępia, ale nie można mu odmówić, że robi wszystko, co potrafi - pracuje ponad siły, żeby utrzymać krowy, które kocha. Kto z nas tak ciężko pracuje tylko po to, żeby wszystko przeznaczyć na zwierzęta?
-Chory i mieszkający samotnie, każdego dnia i wbrew mieszkańcom, robi wszystko, co potrafi najlepiej. Opiera się całej sytuacji, czasem okrutnym opiniom mieszkańców o nim, kontrolom, policji i ciągłym mandatom. Być może ktoś inny w całej tej sytuacji by się poddał i sprzedał krowy na rzeź, ale pan Rysiu jest niezłomny. Pan Rysiu powiedział kiedyś, że jego krowy mają u niego lepiej niż w rzeźni, dlatego ich nie sprzedaje. Każdego dnia udowadnia, że krowy to jego prawdziwe zamiłowanie, co byśmy o tym nie sądzili. Bo dla wielu osób dziwne może się wydawać, że ktoś mógł pokochać zwierzęta, które hoduje się dla mleka, a potem zabija i zjada. Krowy u pana Rysia żyją naturalnie, w wielkim stadzie, w interakcjach społecznych, nikt nie odbiera krowom ich dzieci, wodę piją z rzeki, a w lecie chłodzą się pod drzewami. Jeśli miałabym wybierać, to wolałabym żyć tak, niż w systemie uwięzionym, gdzie nie mogłabym chodzić i codziennie byłabym dojona.
-Mam w sobie wielki szacunek dla pana Rysia. Pokazuje nam to, o czym niektórzy być może zapomnieli - krowy to wielkie, ale łagodne istoty. Gdyby takie nie były, nie pozwoliły by sobie na te wszystkie okropne rzeczy, które im robimy jako ludzie..”
Stado pana Rysia to około 80 krów. Nie mają odpowiedniej opieki, bo nie mają zadaszenia/wiaty. Fundacja poszukuje osób, które chcą pomóc mieszkańcowi Grędziny:
Potrzebne są buty nr 42, ubrania na 172 cm, w pasie 96 cm.
Dla krów potrzeba kostek słomy, żeby można było z nich zbudować ścianę chroniącą przed zimnem (nie mają zadaszenia). Potrzeba też czegoś w rodzaju wiat, paśników, żeby można było tam położyć siano, żeby nie mokło. Chyba, że ktoś podpowie jakieś inne rozwiązania.
Potrzebujemy też siana, żeby chociaż trochę odciążyć pana Rysia, żeby mógł kupić cokolwiek dla siebie. Pan Rysiu ma także 4 psy.
Chętne osoby proszone są o zgłaszanie się w wiadomości prywatnej do Fundacja Ochrony Zwierząt i Środowiska LEX NOVA.
[AKTUALIZACJA 15.12]
Jedna z mieszkanek komentuje sytuację Pana Ryszarda: Mieszkam niedaleko Pana Ryszarda. Wszystko powyżej napisane to szczera prawda, od dawna jestem pełna podziwu dla niego. Staram mu się pomagać, min. odpisywać w jego imieniu na pisma urzędowe, tych niestety dostaje dużo i to w 90% są to upomnienia i kary. Wynika to z tego że duża ilość osób nie może znieść krów żyjących 24 godziny na dobę, 365 dni w roku na łące, na dodatek nie będących formą zarobku, znaczy nie przeznaczonych na mięso. Coś takiego wielu osobom nie mieści się w głowach i powoduje że Pan Ryszard uważany jest delikatnie mówiąc za dziwaka. Dodatkowo krowy czasami uciekają i wchodzą w szkodę, więc to dodatkowa woda na młyn. Prawdą jest też że czasami Pan Ryszard nie jest w stanie nad nimi zapanować więc faktycznie na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że ktoś puszcza krowy samopas. Ja jednak obserwuję je codziennie i widzę ile wymagają od niego wyrzeczeń. Tak naprawdę żyje po to aby pracować, a pracuje po to żeby kupić siano dla krów. Jego krowy mimo tego, że często pada na nie deszcz, że stoją na mrozie, rodzą się pod chmurką i według naszego pojmowania nie mają łatwo, są wolnymi zwierzętami, których życie niewiele odbiega od życia dzikich zwierząt. Moim zdaniem są naprawdę szczęśliwe. Panu Ryszardowi naprawdę warto pomóc