Płyną po życie dla trzyletniej dziewczynki
W nietypowy sposób wyruszyli w podróż po życie małej dziewczynki. 3-latnia Iga z Boczowa (województwo Lubuskie) choruje na SMA, uratować ją może tylko najdroższy lek świata, którego wartość wynosi 9 milionów złotych.
Czterech członków Stowarzyszenia Templum - Darek de Lorm, Adam Strzała, Dariusz Kuternowski oraz Kornel Grabowski ruszyło zabytkową łodzią saperską typu ŁS z 1965 roku w rejs po Odrze. Celem była podróż ze Szczecina do Gliwic.
-Aktualnie zdobyliśmy wyznaczony cel i jesteśmy w drodze powrotnej do domu. Czas nas mocno goni, dlatego nie wiemy, dokąd zdołamy dopłynąć. Mimo wszystko jest to dla nas wielki sukces. Sponsorują nas różne firmy, sami nie bylibyśmy w stanie zapłacić za paliwo, czy też cały sprzęt.
Silnik do łodzi otrzymali z Muzeum.
-Jest to sprzęt niewiele młodszy od łodzi, jest między nimi jedynie 10 lat różnicy.
Mężczyźni, przemierzając Odrę, starają się nagłośnić zbiórkę, tym samym zachęcając ludzi do wpłat dla Igi. -Mamy swoją puszkę, do której również wrzucane są pieniądze.
Podróż do Gliwic trwała 16 dni, przyszedł czas na powrót ale nie jest łatwo.
-Chcielibyśmy dotrzeć z powrotem do Szczecina. Wiemy, że nam się to nie uda. Musimy bowiem zdążyć na imprezę Odkrywców, którą sami organizujemy. Zrobimy jednak wszystko, żeby znaleźć się jeszcze w Kostrzynie, skąd większość z nas pochodzi. Wypłynęliśmy 30 sierpnia, dziś jest 19 dzień naszej podróży. Teraz kierujemy się do Wrocławia.
Skąd pomysł, by płynąć Odrą?
-Ta rzeka od pradziejów daje nam ludziom, zwierzętom życie, bo obfituje w wodę i pokarm. Ta rzeka życia, może również uratować życie Igi - opowiadają podczas postoju w Ścinawie Polskiej.
Na swojej drodze ekipa spotkała mnóstwo życzliwych, pomocnych ludzi.
-Nazwaliśmy tę podróż "desantem po skarb życia". Płyniemy dla Igi i założyliśmy, że przez czas naszej podróży będziemy jedli i pili to, co sami złowimy, bądź to co ludzie nam przywiozą. Mogliśmy na wszystkich liczyć, mieszkańcy różnych miejscowości przywozili nam jedzenie, paliwo, bo to, które otrzymaliśmy od sponsorów, nie starczyłoby na powrót. Pomogło nam również bardzo OSP Jasiona, gdy utknęliśmy na jednej ze śluz.
Odpoczynek jest bardzo ważny. Mężczyźni nocują w chaszczach bądź na przystaniach.
-W większości spaliśmy w tzw. chynchach (zaroślach). Udawało nam się czasem dotrzeć wieczorową porą do Mariny, gdzie byliśmy serdecznie goszczeni.
Co 3/4 dni załoga zatrzymuje się w przystaniach, by móc w ludzkich warunkach skorzystać z kąpieli.
-To taki pełny survival. Sprzęty, które mamy kiedyś należały do wojska. Nasza łódź służyła w Wojsku Polskim. Wszyscy się z nas śmiali, że nie damy radę przepłynąć nawet 100 km, a udało się zrobić dużo więcej.
Pod prąd maszyna uzyskuje prędkość około 4 km/h, z prądem jest już znacznie lepiej, bo prędkość dochodzi nawet do 15km/h.