Przepisał dom za opiekę - teraz żałuje
88-letni Bronisław Zając zdecydował się przepisać dom z gospodarstwem wnuczce w zamian za dożywotnią opiekę. Twierdzi, że po podpisaniu aktu notarialnego wnuczka przestała się nim interesować. Zając postanowił przed sądem unieważnić umowę, ale sąd oddalił jego powództwo.
Pan Bronisław nie jest już w stanie wykonywać codziennych obowiązków - robienia zakupów, palenia w piecu, sprzątania. Niedowidzi, słabo słyszy, chorował na raka i ma za sobą wyczerpujące zabiegi chemioterapii. Ze względu na coraz gorsze samopoczucie zawarł w kwietniu 2012 r. umowę dożywocia z wnuczką. Zapisał jej dom o wartości 300 tys. zł, a ona zobowiązała się do sprawowania nad nim opieki - zapewnienia mu jedzenia, dachu nad głową i opieki lekarskiej, opłacania energii elektrycznej i opału, a po śmierci wyprawienia pogrzebu. Po podpisaniu umowy wnuczka nie zamieszkała razem z dziadkiem. Obrońca Zająca twierdzi, że odwiedziła go kilka razy, nie pomagała przy wizytach lekarskich czy odwiezieniu do szpitala. Gdyby nie pomoc sąsiadów i innych członków rodziny, niedołężny mężczyzna byłby pozostawiony sam sobie. Zając opłacał rachunki za ogrzewanie, energię i wodę, chociaż nieruchomość przeszła na własność jego wnuczki. Kilkakrotnie się z nią kontaktował i przypominał o obowiązkach, ale sytuacja się nie zmieniła. - W końcu stwierdziłem, że założę sprawę o rozwiązanie umowy - stwierdza Bronisław. - Choroba tak mi dokucza, że potrzebuje opieki. Jeśli odzyskam ten dom, zastanawiam się nad przepisaniem go na córkę i zięcia. To oni się mną zajmują, choć zgodnie z umową należy to do obowiązków wnuczki.
W marcu 2014 r. Zając zaproponował wnuczce polubowne załatwienie sprawy. Wezwał ją przed Sądem Rejonowym w Oławie do ugody, ale kobieta nie przyjęła tej propozycji. Zając złożył wtedy do Sądu Okręgowego we Wrocławiu pozew o rozwiązanie umowy dożywocia. W odpowiedzi na to obrońca pozwanej oświadczył, że w umowie dożywocia nie ustalono szybkiego wprowadzenia się wnuczki do domu dziadka. Twierdził, że wnuczka przyjeżdżała często do dziadka, sprzątała, przywoziła posiłki, robiła zakupy oraz pomagała w odwiedzinach u lekarzy. Według obrońcy Zając zmienił swój stosunek do wnuczki wskutek rozpadu związku syna i synowej. To rzutowało na całość relacji rodzinnych. Bronisław Zając miał wskutek tego konfliktu nie odbierać telefonów od wnuczki i nie wpuszczać jej do domu. Wnuczka zobowiązała się przed sądem przedstawić bilingi na dowód, że dzwoniła do dziadka. Obrońca podkreślił, że w zachowaniu wnuczki nie można dopatrzeć się niewdzięczności ani czegokolwiek, co uzasadniałoby rozwiązanie umowy dożywocia.
W styczniu 2015 r. Sąd Okręgowy we Wrocławiu oddalił pozew Zająca. W uzasadnieniu stwierdzono, że w tej sprawie nie zaistniały nadzwyczajne okoliczności, które mogłyby być podstawą do rozwiązania umowy. Kodeks cywilny przewiduje, że umowę dożywocia można unieważnić, jeżeli zachodzi "wyjątkowy wypadek" - na przykład agresja wobec osoby, która zbyła mienie. Sąd stwierdził, że choć obecnie stosunki między dziadkiem i wnuczką nie są najlepsze, nie oznacza to, że nie mogą one ulec naprawie. Wskazał, że oprócz zapisów umowy były między stronami dodatkowe ustalenia. Dotyczyły one tego, że na razie wnuczka nie musi wprowadzać się do dziadka i że dziadek będzie w miarę możliwości sam opłacał rachunki. Sąd stwierdził, że Zając nie informował wnuczki o swoich potrzebach ? nie dzwonił do niej z prośbą, aby zawiozła go do lekarza czy wykupiła leki. W uzasadnieniu wyroku nakazano współdziałanie stron, tak aby wnuczka mogła opiekować się dziadkiem. Kobieta deklaruje wolę opieki nad dziadkiem i twierdzi, że jest w stanie ją sprawować. Opłaciła osobę, która sprząta w domu dziadka. Sąd stwierdził, że samo nie wykonywanie obowiązków z umowy o dożywocie nie jest podstawą do jej rozwiązania. Przyznał, że Bronisław Zając może wystąpić o zasądzenie świadczeń bądź też o odszkodowanie za nienależyte wykonanie umowy.
Xawery Piśniak