Ratują życie innych, boją się o swoje
Doktor Katarzyna Jakubowicz pracująca w oławskiej podstacji pogotowia ratunkowego przerywa milczenie i pokazuje, w jakim stanie są pomieszczenia - Nasze życie w obecnej sytuacji jest mocno zagrożone. Mamy dwie toalety, w których od lat nie działają urządzenia z płynem do dezynfekcji rąk, dodatkowo w jednej z toalet myjemy i suszymy naczynia, ponieważ w małej kuchni nie posiadamy kranu. Czy to jest bezpieczne dla naszego zdrowia? - pyta Jakubowicz.
Doktor wystosowała pismo do dyrektora Zespołu Opieki Zdrowotnej w Oławie, Andrzeja Dronsejko o pozwolenie zamontowania zlewozmywaka w pomieszczeniu pracowniczym, aby zapobiec zakażeniu koronawirusem naczyń i sztućców, które są w toalecie w momencie mycia rąk przez ratowników po przyjeździe od pacjentów. Oławska podstacja nie jest również przygotowana pod względem sprzętu. Ratownicy nie posiadają odpowiednich maseczek typu FFP2 oraz FFP3, które chronią przed zakażeniem COVID-19 -Widzimy, że społeczeństwo jest za nami, lokale gastronomiczne dają za darmo jedzenie, stacje paliwowe gorące napoje, mieszkańcy szyją nam maski, robią przyłbice, starają się nam pomóc. A nasza dyrekcja w porozumieniu z dyrektorem oławskiego szpitala nie robi w tym kierunku nic. Proszę zobaczyć, jak wyglądają kubły na śmieci, żeby wyrzucić coś do nich, muszę otworzyć to ręką. Jest to wbrew zasadom sanitarno -epidemiologicznym.
-Dla personelu medycznego pogotowia nie wyznaczono żadnego miejsca na kwarantannę po ekspozycji na zakażenie koronawirusem po kontakcie z pacjentem, który jest podejrzany o COVID-19. Dwóch ratowników po nałożeniu na nich kwarantanny przez sanepid pojechali do swoich domów w oczekiwaniu na wynik pacjenta, który został przyjęty do oddziału zakaźnego we Wrocławiu. Wynik był znany dopiero po 48 godzinach, na szczęście był ujemny. Gdyby był dodatni, musieliby przebywać z rodziną 14 dni na kwarantannie i dopiero po 7 dniach mieliby pobrany wymaz na obecność wirusa. Musieli przeorganizować swoje życie w domu. Nie mogli kontaktować się z rodziną, aby nie narażać ich na zakażenie COVID-19. Rodzina ratownika musi cierpieć i być narażona dlatego, że mają w domu ratownika, który ryzykuję dla innych swoje życie.
Doktor Jakubowicz zaproponowała kolegom ratownikom, że udostępni im własne mieszkanie na okres kwarantanny, aby skutecznie odizolować ich od rodzin. Przypomnijmy, takie zakwaterowanie powinien zapewnić ich pracodawca lub samorząd.
Ryzyko zarażenia jest ogromne. Ratownicy nie mają podstawowych środków - bezpiecznych masek z filtrami. W karetce pogotowia ratunkowego do dyspozycji ratowników są tylko maski tzw. chirurgiczne, które bardziej chronią pacjenta przed zarażeniem ze strony ratownika niż odwrotnie. Właściwa maska jest w zestawie PPE (Personal Protective Equipment), czyli w Indywidualnym Pakiecie Ochrony Osobistej, który w ilości jedna sztuka na ratownika znajduje się w karetce. Gdy zestaw zostanie wykorzystany, ratownicy zostają bez ochrony. Aby zaopatrzyć się w kolejny zestaw, trzeba się udać do centrali pogotowia przy ul. Ziębickiej we Wrocławiu. Tam jednak też są komplikacje. Ratownicy otrzymują zestawy w rozmiarze takim, jaki aktualnie jest na stanie centrali pogotowia. Bywa więc, że w karetce są wszystkie ubrania w rozmiarze L albo XL, albo XXL -Jak łatwo sobie wyobrazić może dojść do sytuacji, że członek zespołu o wzroście 190 cm musi się wbić w rozmiar L narażając się, że w momencie, kiedy schyli się ubranie pęka i jest w tym momencie narażony na zakażenie. Równie niebezpieczna sytuacja jest, jak ratownik o wzroście 165 cm zakłada rozmiar XXL, ponieważ takie ubranie utrudnia udzielanie pomocy i musi być uszczelniane plastrami, które pomagają zachować swoją funkcję ochronną. Ostatnio pobrane zestawy były już niekompletne. Nie miały osłon na buty, tylko zwykłe niebieskie plastikowe półstopki, jakie znamy z automatów dla odwiedzających w szpitalach. W tym momencie cały strój ochronny staje się niebezpieczny, nie jest szczelny, co naraża ratownika na zakażenie koronawirusem - informuje doktor.
Ubrania ubraniami. Baza oławskich ratowników wymaga remontu. Pomieszczenia nie były odświeżane prawdopodobnie od momentu, kiedy powstały. Farba na ścianach kruszy się, ściany są brudne, a w kątach nawarstwia się brud. Za to wszystko odpowiada dyrekcja oławskiego szpitala, która wynajmuje pomieszczenia oraz dyrekcja wrocławskiego pogotowia, która jest pracodawcą. Zupełnie inny "świat" jest za ścianą, na SORZE. Tam panuje sterylna czystość i raczej niczego nie brakuje.
Środki do dezynfekcji i mycia karetki oraz wiadra i mopy, przechowywane są w łazience przeznaczonej dla ratowników, a wiadra i mopy po umyciu pojazdu są myte w tej samej kabinie prysznicowej, w której kąpią się ratownicy.
O takich problemach należy mówić głośno, bo zwykli mieszkańcy nie wiedzą, jak wszystko wygląda "od środka".