Wypuścili oprawcę
Mieszkaniec podoławskiej wsi Jerzy K. prz ez 30 lat znęcał się nad swoją żoną. Policja zatrzymała go po kolejnym ataku, w lipcu 2014. Uznano, że jest groźny dla otoczenia i trzykrotnie przedłużano areszt. Tymczasem na rozprawie 13 lutego Sąd Rejonowy wy dał wyrok w zawieszeniu. Mężczyzna wrócił do żony, której wielokrotnie groził śmiercią...
Wieś pod Oławą skrywała przez dziesięciolecia wstydliwą tajemnicę. 80-letni dziś Jerzy K. pił i wyżywał się od 1984 na swojej żonie Marii K. Wyzywał ją, wypędzał z domu, dusił i bił. Był coraz bardziej agresywny, groził, że ją zabije. Kiedy wpadał w furię, sięgał po widły, siekierę i nóż. Atakował dzieci i zięcia.
Noce na ogrodzie
- Już jako małe dzieci chowaliśmy się przed tatą - wspomina syn Janusz K. - Całymi tygodniami pił i był agresywny. Mama w ciągu dnia uciekała do sąsiadek, a w nocy na ogród. Ukrywała się tam niezależnie od pogody i pory roku. Czy deszcz, czy mróz - wolała być tam, niż w domu, bo tak bardzo bała się ojca. Wracała dopiero, gdy w mieszkaniu zgasło światło, nieraz o 23.00, nieraz po północy. Kiedy dzieci podrosły, zaczęły przekonywać matkę, że trzeba zgłosić sprawę na policję. Ale ona stanowczo odmawiała, łudząc się, że mąż się zmieni. Żyła w ciągłym strachu, spała w ubraniu i butach, aby w razie czego uciekać. Nie raz zdarzało się, że Jerzy K. zakradał się do niej w nocy, dusił ją i szarpał. W końcu nie wytrzymał syn. Naprawiał akurat drzwi, a pijany ojciec nie pozwolił mu spokojnie dokończyć pracy. Zaczęła się kłótnia. Jerzy K. przybiegł z obory z widłami i chciał dźgnąć syna. Pomiędzy nimi stanęła matka. W końcu Janusz K. wyrwał ojcu widły, a potem wezwał policję. Od tamtej pory zgłoszenia się powtarzały. Po interwencji w 2014 założono "Niebieską Kartę". Na posiedzeniu grupy roboczej Maria K. prosiła pracownika Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej i policjanta o pomoc. Powiedziała im, że boi się o swoje życie. 10 czerwca 2014 do Prokuratury Rejonowej w Oławie wpłynęło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Kierowniczka GOPS Helena Masło opisała przypadek i apelowała o natychmiastową interwencję, oceniając, że Jerzy K. stwarza poważne zagrożenie dla żony i bliskich.
Areszt po ataku z nożem
Wkrótce miało się to potwierdzić. 15 lipca 2014 Maria K. pracowała w ogrodzie. Mąż wpadł w szał, gdy dowiedział się, że dzielnicowy wypytuje sąsiadów co dzieje się w jego rodzinie. Chwycił za nóż i pobiegł na ogród. Spostrzegł go Janusz K., który akurat zrywał czereśnie. Widział, że ojciec jest bardzo zdenerwowany, przerwał pracę i szedł za nim w odległości paru metrów. Janusz K. podszedł do żony, zamachnął się i krzyknął: - Ty k..., zabiję cię. W ostatnim momencie syn chwycił go za rękę i udaremnił cios. Policja aresztowała oprawcę. Mężczyźnie postawiono zarzut znęcania się fizycznego i psychicznego nad najbliższą osobą, za co grozi kara pozbawienia wolności do pięciu lat oraz zarzut kierowania gróźb karalnych zagrożony karą do dwóch lat więzienia. Uznano, że dopuszczał się tych czynów przy ograniczonej świadomości ich znaczenia, a także bez pełnej zdolności kierowania swoim postępowaniem. W trakcie procesu Janusz K. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i nie okazał skruchy. Prokuratura oraz pełnomocniczka rodziny Agata Gałuszka złożyli wniosek o bezwzględna karę więzienia. Wnioskowano również o nakaz opuszczenia mieszkania, aby uchronić Marię K. od dalszego niebezpieczeństwa.
Wyrok w zawieszeniu i ponowne zatrzymanie
Jerzy K. utrzymywał na rozprawie, 13 lutego, że oskarżenia pod jego adresem są pomówieniami i zachowywał się w sposób agresywny. Tymczasem sąd pod przewodnictwem sędziego Wiesława Prusa wydał wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Jednocześnie zapadło postanowienie wypuszczenia sprawcy do domu. - Byłem załamany ? wyznaje syn. - Odebrałem ten wyrok jako oburzający i niezrozumiały. Wyszliśmy z siostrą z sali rozpraw, spojrzeliśmy na siebie i nie mogliśmy uwierzyć, że ten horror rozpoczyna się na nowo. Janusz K., jego siostra i szwagier natychmiast pojechali do rodzinnego domu. Czekali tam na ojca aż do wieczora. Przyszedł od strony ogrodu, miał ze sobą dwie butelki wódki. Zaczął się awanturować z synem od razu po wejściu do domu. W kuchni rzucił się na żonę. - Ty k... przez ciebie siedziałem siedem miesięcy, wbiję ci nóż w plecy. Po 10 minutach awantury syn wezwał policję. Kiedy Jerzy K. to zobaczył, uciekł. Policjanci znaleźli go i zatrzymali. Sędzia ponownie zarządził trzymiesięczny areszt. - Mam nadzieję, że teraz sąd zmieni swoje podejście do oprawcy - komentuje Janusz K. - Przecież gdyby nas nie było w domu, mogło dojść do tragedii.
Czy trafi do więzienia?
Radca Prawny Magdalena Horoszkiewicz, której kancelaria reprezentuje rodzinę, zapowiada wniesienie apelacji od wyroku z 13 lutego 2015 r. Przedstawia możliwe hipotezy dalszego postępowania: - W przypadku uprawomocnienia się wyroku, zasadne jest zarządzenie wykonania kary z uwagi na naruszenie warunków okresu próby tj. zarówno powstrzymania się od spożywania alkoholu jak i nagannego zachowania w stosunku do rodziny. Ponadto sąd wyższej instancji w wyniku apelacji może zmienić karę warunkowego zawieszenia wykonania kary pozbawienia wolności na bezwzględną karę pozbawienia wolności, o co będzie wnioskować rodzina. Niezależnie od tego, za czyn popełniony po wyjściu z aresztu Jerzy K. powinien odpowiadać jak za nowe przestępstwo, zaś uprzednia karalność winna skutkować obostrzeniem kary, zwłaszcza że w chwili zatrzymania Jerzy K. był pod wpływem alkoholu, tymczasem w wyroku sąd zobowiązał go do abstynencji.
Jaki wyrok syn uznałby za sprawiedliwy?
- Nie wiem, ile mojej mamie zostało życia - odpowiada ze łzami w oczach. - Ale chciałbym, żeby do końca swoich dni mogła żyć w spokoju. Czy to wiąże się z aresztem dla ojca? Mężczyzna kiwa w milczeniu głową.