Z grafiką na Dakar
Liczyli na wyzwania. Chcieli, by ich praca była wyjątkowa. Nie mogli się jednak spodziewać, że wysiłek firmy z Jelcza-Laskowic zaprowadzi ją w przyszłości na Rajd Dakar, wdroży w świat wielkiego motosportu, a ciepłe słowa usłyszą również od samego Adama Małysza
Coś nas kusiło, by zajmować się rzeczami ciekawymi
Firma Artgraf Sebastiana Poparda powstała w 2000 roku, rozpoczynając swoją przygodę jako agencja reklamowa. Po kilku latach wystartowali z prostym oklejaniem samochodów na lokalnym rynku, nie wiedząc jeszcze, ile emocji im to w przyszłości dostarczy. Rynek się rozwijał. Sebastian i pracownicy na bieżąco obserwowali targi czy inne imprezy promujące ich branżę. Pierwsze pomysły zaczęły się nasuwać, gdy natrafili na informację o potrzebie zmiany kolorów berlińskich taksówek czy oklejenia samochodów kuriera DHL. Samochody sprowadzane z Niemiec były pokrywane folią. Zainteresowało ich, dlaczego takim materiałem, a nie lakierem i dlaczego w naszym kraju nie jest to tak popularne. Szybko dostrzegli potrzebę oklejania samochodów grafiką reklamową. Weszli w to. Oklejali samochody kurierskie czy innych firm standardowymi aplikacjami. Pojawił się również styling samochodowy. Oklejając mogli zmienić całkowicie kolor samochodu, jego wygląd i pojedyncze detale. Ciągle zdobywali umiejętności, a park maszyn jaki stworzyli pozwalał na rozszerzenie tej działalności. Stąd był już tylko krok do wejścia w branżę sportów motorowych.
W 2004 roku Artgraf dostał zlecenie oklejenia naczepy TIRa do przewozu koni. Zdjęcia do produkcji były robione jeszcze aparatem analogowym, a grafika była obrabiana na prymitywnym sprzęcie komputerowym. Całość miała ozdobyć naczepę. Zlecenie to pokazało nam, jakie rzeczy jesteśmy w stanie robić, że reklama nie polega tylko na oznakowaniu punktów spożywczych, robieniu szyldów i banerów - mówi Sebastian Poparda. - To może być również coś bardziej ekscytującego. Cały czas marzyliśmy o tym, by nie zajmować się tylko sprzedażą długopisów z emblematami czy wizytówek. Coś nas kusiło, by zajmować się rzeczami indywidualnymi i ciekawymi, którymi konkurencja nie zajmuje się na co dzień.
Trzy lata temu podjęto decyzję o uzupełnieniu sprzętu o specjalną drukarkę lateksową i rozwinięciu studia graficznego. Pracownicy Artgrafu próbowali również sił w tworzeniu ciekawych wnętrz. Jedną z ich pierwszych ciekawszych realizacji był klub muzyczny Daytona oraz kino DCF. Dzięki technice lateksowej wszystko nabrało nowego kształtu. Tapety i zadruki wypełniły wnętrze, od baru po toalety. Doszło kilka zleceń na oklejenie mieszkań, loftów czy placówki bankowej. Wciąż jednak pamiętali o oklejaniu samochodów, ich stylingu, a przede wszystkim o pracy z ciekawymi ludźmi. - Chyba każdy z naszej branży chciałby spróbować współpracy z takimi gwiazdami branży motoryzacyjnej jak Adam Małysz, Krzysztof Hołowczyc, czy Martin Kaczmarski - wyznaje właściciel Artgrafu.
Wchodząc w świat motosportu
To właśnie od tego ostatniego rozpoczęła się prawdziwa przygoda firmy z rajdami samochodowymi. Artgraf cały czas próbował swoich sił, coraz mocniej wkręcał się w temat. - W pewnym momencie staliśmy się na tyle rozpoznawalni na rynku, że zainteresowała się nami grupa Lotto Team Martina Kaczmarskiego. Mieliśmy za zadanie przygotować graficznie auto do Pucharu Świata FIA w rajdach terenowych - mówi Sebastian. Do oklejenia trafiły dwa profesjonalne samochody rajdowe - Toyota Hilux i Range Rover Nemesis. Współpraca trwała dalej. Team Martina Kaczmarskiego zdecydował o zmianie auta na najlepszy i najszybszy samochód rajdowy świata MINI Countryman All4 Racing Dakar prosto z najlepszej fabryki na świecie tworzącej rajdówki - niemieckiego x-raid pod Frankfurtem. Choć Artgraf aplikacje na samochody jest w stanie tworzyć w siedzibie firmy, samochody rajdowe przygotowywane są na miejscu od początku do końca. Projekt graficzny stworzono w Jelczu-Laskowicach, ale sama aplikacja powstać musiała po niemieckiej stronie. Martin Kaczmarski ukończył Dakar 2014 na 9 miejscu, a o pierwszą dziesiątkę walczyli wówczas najlepsi kierowcy świata jak: Nani Roma, Stephane Peterhansel czy Krzysztof Hołowczyc.
Oklejanie dla wszystkich
Oklejanie jest wygodną, prostą i stosunkowo tanią metodą na wyróżnienie się z tłumu. Każdy może zmienić swój samochód w wymarzony sposób. Zwykłe czarne auto może się stać samochodem o niebieskim, matowym wykończeniu. Na tym możliwości się nie kończą. Grafiki, tribale, znaki zodiaku, dach w folii karbonowej, boki w innym kolorze. Praktycznie wszystko, co klientowi przyjść może do głowy. Dużym plusem tego rozwiązania jest to, że folia chroni lakier przed zarysowaniami, warunkami zewnętrznymi, a bez problemu można ją usunąć. Zdaniem Sebastiana samochód, który się komuś znudzi, może szybko dostać nowe życie i wciąż być atrakcyjnym dla właściciela. Nie wymaga to od niego specjalnej kosmetyki, można go zwyczajnie myć jak w przypadku lakieru.
Jak wygląda proces przygotowania takiego auta?
Najpierw trzeba rozpoznać potrzeby i wymagania klienta. Jeśli jeszcze nie wie do końca, jaki efekt go interesuje, pracownicy Artgrafu podsuwają pomysły, pokazują próbki, projekt graficzny, wizualizację. Dyskutuje się o elementach i całości projektu. Dalej sprawdzane jest, czy cała powierzchnia lakiernicza samochodu nadaje się do oklejenia. Jeśli wszystko jest w porządku, firma przygotowuje się do procesu oklejenia, co wymaga od pracowników dużych umiejętności i fachowego podejścia. Proces aplikacji trwa około 2-3 dni. Przeważnie demontuje się takie detale samochodu jak lampy, klamki czy lusterka. Czasem trzeba to zrobić również z błotnikami czy zderzakami. Musi być to zrobione profesjonalnie. Niedopuszczalne byłoby, gdyby po złożeniu cokolwiek nie wyglądało tak jak w pierwotnych założeniach.
Wymarzone auto Małysza
W motosporcie to zadanie jest jeszcze bardziej skomplikowane. Projekty są kolorystyczne i bardzo skomplikowane technicznie. Duże skupienie jest wymagane zarówno w trakcie projektowania, jak i oklejania. W tej szczególnej branży Artgraf może brać udział dzięki 10 latom doświadczeń z oklejaniem pojazdów. Do tego dochodzi jednak jeden ważny szczegół. Na efekt finalny jest jeden, maksymalnie dwa dni. Wszyscy się spieszą i chcą jechać na rajd, tak samo wygląda to z Dakarem? To ostatnie ogniwo, na które wszyscy czekają. Praca mechaników jest zakończona i nikt nie może się doczekać, kiedy auto zacznie się ścigać.
Zdaniem Sebastiana Popardy konkurencja w tej specyficznej branży nie jest duża, ale dzięki portfolio i wykonanym zleceniom, które wyróżniały się na rajdach, ktoś z Orlen Team musiał dostrzec firmę z Jelcza-Laskowic i stwierdził, że warto z nimi współpracować. Na próbę dostali jeden samochód. Pracowali w ekstremalnych warunkach, na ukończenie całości mieli jeden dzień. Wszystkie elementy wydrukowali na miejscu. Auto miało trafić na event Verva Street Racing na Stadionie Narodowym w Warszawie. Wszystko się udało, auto ukończyło imprezę, a menager zespołu Adama Małysza zwrócił się do firmy z prośbą o przygotowanie samochodu i całej towarzyszącej mu floty na Dakar. To bardzo ważne, ponieważ każdy ze startujących teamów utrzymuje taką samą stylistykę wozu i podążającego za nim sprzętu mechaników.
- Od samego początku mieliśmy bardzo szczery i osobisty kontakt z Adamem Małyszem - zaznacza właściciel firmy. - Oczywiście nad projektem czuwał menadżer teamu, wszystko musiało być tworzone według wytycznych, brandu i wizualizacji. Natomiast wszystkie rzeczy związane estetyką, kolorystyką, każdą linią, znaczkiem i logotypem - wszystko z wielkim zainteresowaniem kontrolował Adam Małysz. Dostaliśmy od niego kilka ciepłych, miłych pochwał. Bardzo miło wspominam to oklejanie. Przy pracy nad samochodem na Verva Street Racing projekt był gotowy i narzucony z góry przez Team Orlen. Po imprezie Adam powiedział, że chce mieć indywidualny projekt i samochód na Dakar, przygotowany dokładnie według jego wytycznych. Przekazał firmie wskazówki, otrzymał propozycje, jedną z nich wybrał i została ona zaakceptowana przez wszystkich sponsorów. Samochodem na Dakar był SMG Buggy. Członkowie ekipy z Artgrafu musieli w ekspresowym tempie wykonać prace i udać się nad Rivierę Francuską do fabryki SMG Team we Frejus. Nie było czasu na wypoczynek. Cel został zrealizowany, a samochód trafił na testy do Maroka, skąd popłynął do Ameryki na Dakar 2015.
Taki jest sport. Dramat Orlen Teamu
Spytałem Sebastiana o to, czy śledzi postępy kierowców, z którymi współpracuje. Odpowiedział, że w tej branży można mówić o pełnym duchowym zaangażowaniu. - To odnosi się do mnie i wszystkich osób w firmie, które mają swój udział w projekcie. Śledzimy każdy rajd. Wszystkie poczynania, każdy triumf zawodnika czy teamu to dla firmy święto, zarówno jeśli chodzi o imprezy ogólnopolskie, jak i na poziomie światowym. 5 stycznia na trasie Rajdu Dakar doszło do tragedii. W drugim etapie rajdu, na ostatnich metrach przed metą, gdy Adam Małysz z pilotem Rafałem Martonem zajmowali 21. lokatę, samochód SMG Buggy uległ awarii i doszczętnie spłonął. - Najważniejsze było to, że nikomu z załogi nic się nie stało - z ulgą stwierdza Sebastian. - Byliśmy rozczarowani tym, że nie będziemy mogli już tego samochodu oglądać i cieszyć się postępami. Z drugiej strony taki jest sport. Na pewno to wszystko najbardziej przeżyli sam Adam Małysz z Rafałem Martonem. Sebastian Poparda jest jednak spokojny o to, że sporty samochodowe przyniosą jeszcze wiele emocji firmie i pracownikom. Martin Kaczmarski w tym roku nie wystartował w Rajdzie Dakar z powodu kontuzji kręgosłupa, jednak już szykuje się na ten sezon. W lutym jego samochód był przygotowywany na tegoroczną edycję Pucharu Świata i współpraca będzie w dalszym ciągu kontynuowana. Nie ma jeszcze decyzji, jakim samochodem Małysz pojedzie w kolejnym roku, jest to w gestii sponsora i menadżerów. Właściciel firmy Artgraf zapewnia, że firma chce w dalszym ciągu współpracować i są na nią duże szanse.
Ostatnie trzy lata były dla Artgrafu szczególnie ważne. Firma Sebastiana Popardy pracowała przy konstrukcjach trzech najlepszych producentów samochodowych na świecie, współpracowała z dużymi gwiazdami motoryzacyjnych sportów terenowych oraz poczuła klimat największych tego typu imprez na świecie, które mają wielu miłośników. W zeszłym roku doszło do tego oklejenie samochodu Luka Czepieli, jedynego polskiego pilota wyczynowego RedBulla. Warto wiedzieć, że efekt jaki wiele osób mogło podziwiać na ekranach swoich telewizorów w relacjach z różnych zakątków świata, jest dziełem lokalnej firmy z Jelcza-Laskowic.
MATEUSZ LIZAK