Żyje w strasznych warunkach
Bez prądu, bez ogrzewania, bez ciepłej wody. W takim lokalu socjalnym, w pobliżu centrum Oławy, żyje jedna z mieszkanek miasta. Stara się o inne mieszkanie, ale wciąż nie ma miejsc.
80-letnia Stanisława Demianiuk żyje samotnie. Z dziećmi nie ma kontaktu. Pozostaje bez opieki. Mieszkanie na ul. Pałacowej, które jej przyznano, jest w strasznym stanie. Największy problem to brak ogrzewania. Zwłaszcza kiedy panują minusowe temperatury. Wtedy każdy kolejny dzień to walka. Według lokatorki obecne lokum nie spełnia standardów. Ściany są zawilgotniałe, zagrzybione. - Widzicie, jak to wygląda - żali się Demianiuk. Ciągłe przemarzanie doprowadza do pogorszenia się zdrowia. W mieszkaniu nie ma nawet toalety. Trzeba wychodzić do budynku po drugiej stronie. Według pani Stanisławy warunki nie są nawet minimalne.
Całą sprawą przed paroma miesiącami zainteresowała się pani Monika, pracująca w jednym z pobliskich sklepów. To ona skontaktowała się z nami, chcąc jakoś rozwiązać sprawę, po nieudanej próbie interweniowania u władz miasta. Kiedy jednak próbowaliśmy się dostać do pani Stanisławy, otworzyła dopiero po chwili. Ze strachu. Boi się, że na domiar złego, ktoś może ją jeszcze okraść. Wcześniej mieszkała na ul. Dąbrowskiego. Wyniosła się, ponieważ tam było niebezpiecznie. O nowy lokal stara się już od dłuższego czasu. - Jedyne, czego chcę, to mieszkanie, w którym będzie można normalnie żyć. Żeby było ogrzewanie - mówi Demianiuk. Jeśli teraz nie ma żadnych lokali na stałe, chciałaby chociaż jakieś mieszkanie tymczasowe, żeby było łatwiej przetrwać zimę. - W takich warunkach nie można żyć. To jest poniżej wszystkiego - uważa Monika - Byłam tam w czasie świąt i pomagałam sprzątać. Wilgoć jest naprawdę duża. Kołdra i koce są po prostu sztywne z zimna. Nie wiem, jak w obecnych czasach, ktokolwiek może być skazany na życie w takim mieszkaniu. Warunki nie mogą dziwić choćby z jednego powodu. Obecne mieszkanie oławianki było po prostu kotłownią.
Problem stanowi też inna kwestia. Pani Stanisława mówi, że nie chce zostać przeniesiona do domu pomocy społecznej. Nie wyraża zgody na takie rozwiązanie. Kiedy skieruje się rozmowę w tę stronę, reaguje nerwowo: - Dajcie mi spokój. Sytuacja jest patowa. Z jednej strony brak mieszkań socjalnych, z drugiej chęć posiadania własnego lokum i radzenia sobie samemu. Demianiuk utrzymuje, że zwracała się wielokrotnie o zmianę lokalu do byłego już burmistrza Franciszka Października, jednak bezskutecznie. Pani Monika interweniowała u obecnego gospodarza miasta Tomasza Frischmanna, lecz na tę chwilę nie ma żadnych wolnych mieszkań socjalnych. W związku z tą sprawą, zwróciliśmy się do Października i Frischmanna. Nie otrzymaliśmy jednak jeszcze żadnej odpowiedzi.
O dalszym rozwoju wypadków będziemy informować w kolejnym wydaniu "Tygodnika Powiatu" oraz na naszym portalu.
Paweł Gibas