Gorąca końcówka w meczu z GKS-em Tychy. Orzeł zostaje liderem
Sobotnie spotkanie z zespołem z Górnego Śląska, nawet mimo gry przed własną publicznością, nie było łatwe dla klubu z Jelcza-Laskowic. I choć gorąco zrobiło się zwłaszcza w ostatnich minutach, to Orzeł zdołał zakończyć je wynikiem 6:5, tym samym trafiając na szczyt ligowej tabeli.
Fani futsalu mogli postawić w ciemno, że w tym meczu nie zabraknie pięknej gry i mnóstwa emocji. Gospodarze podchodzili do niego po nauczce wyciągniętej z porażki z Berlandem Komprachcice oraz po świetnych zwycięstwach z Malwee Łódź oraz Futsalem Nowiny. GKS Tychy natomiast zdążył rozegrać w tym roku wcześniej tylko dwa spotkania, z czego jedno zakończyło się remisem. Spoglądając na ścisk, jaki panuje w górze tabeli, mogliśmy być pewni, że żaden z zespołów nie odpuści zwycięstwa aż do ostatniej sekundy – i tego byli świadkiem kibice zebrani w sobotę w Jelczu-Laskowicach.
Świetnych okazji strzeleckich było wiele, a pierwszą z nich mógł zamienić na bramkę Michał Słonina już po niemal dwudziestu sekundach. Dostał długie podanie spod własnej bramki, jednak czujność w bramce zachował Maciej Foltyn, dzięki czemu gospodarze mogli zachować spokój. Opłaciło się to jeszcze w tej samej minucie, gdy sprawdziło się powiedzenie: „Do trzech razy sztuka”. Najpierw Victor Andrade próbował sam pokonać Zbigniewa Modrzika z bliskiej odległości. Następnie podał z rzutu rożnego do Grzegorza Nowaka, który podjął próbę otwarcia wyniku spotkania. Wreszcie z kolejnego rożnego Andrade zaasystował Kamilowi Nowakowskiemu, który precyzyjnym uderzeniem nie dał Modrzikowi szans na obronę.
Gol nie ostudził zapału zawodników z Jelcza-Laskowic, a wynik próbował podwyższyć jeszcze Jose Gutierrez. Jednak goście również nie pozostali bierni. Okazję do zmierzenia się z Foltynem miał Filip Biernat, a co nie udało się jemu, to powiodło się w 5. minucie Filipowi Krzyżowskiemu. Modrzik popisał się doskonałym wyrzutem do Marka Kołodziejczyka, ten dograł do Krzyżowskiego, któremu pozostało wbić piłkę do siatki.
Niewykorzystane okazje lubią się mścić, dlatego gdy Pawłowi Synowcowi zabrakło nieco precyzji, to Słonina po chwili wykorzystał błąd w defensywie gospodarzy i mocnym strzałem wyprowadził swój zespół na prowadzenie. W ostatnim starciu tych drużyn padły dokładnie trzy bramki, ale tym razem to był dopiero początek. Już po kilkudziesięciu sekundach, w 10. minucie, z odsieczą przybył Gutierrez, który wraz z kolegami z drużyny ponownie świetnie rozegrał stały fragment gry. Najpierw próbował wyłożyć futsalówkę Nowakowi, a następnie sam otrzymał celne podanie od Synowca, które zamienił na bramkę.
Remis jednak Orłowi nie wystarczał, dlatego do akcji wkroczył Andrade. Wpierw był bliski wbicia piłki do siatki na wślizgu, ale Modrzik zachował się pewnie. Jednak już kilkanaście sekund później Brazylijczyk przechwycił niecelne podanie defensora z Tych i strzałem z dystansu ustanowił rezultat 3:2. Gdyby tego było mało, Nowakowski doskonale poradził sobie z rywalem i Modrzik musiał kapitulować czwarty raz tego dnia. Choć okazji z obu stron nie brakowało, to do przerwy utrzymał się wynik 4:2.
Zawodnicy obu drużyn wyszli z szatni z jeszcze większą energią do walki, a na swoją drugą bramkę tego dnia mógł ją zamienić Michał Słonina, jednak kolejną świetną interwencję zanotował tego dnia Maciej Foltyn. W świetnym stylu odpowiedział na to zagrożenie Dawid Witek. Przejął piłkę na własnej połowie, ruszył z indywidualną akcją, oszukał Zbigniewa Modrzika i było już 5:2. I choć goście raz po raz próbowali znaleźć drogę do bramki Foltyna, to gospodarzom udało się zanotować kolejne trafienie. Ponownie z dynamicznym kontratakiem wystartował Witek, ale tym razem dograł do Andrade, który dotrzymał mu tempa i wbił w 32. minucie piłkę do pustej bramki.
Na świętowanie było jednak jeszcze za wcześnie. Choć wynik próbowali podwyższyć Jan Rojek i Jose Gutierrez, więcej razy nie udało się podopiecznym Chusa Lopeza pokonać tego dnia Modrzika. Goście za to odzyskali nadzieję na korzystny rezultat w 34. minucie, gdy Dawid Kochanowski w roli lotnego bramkarza potężnie uderzył z lewej strony w dalszy róg bramki, gdzie stał Marek Kołodziejczyk, który jedynie dostawił nogę. Tyszanie kontynuowali grę w ofensywie z przewagą, co przełożyło się dwie minuty później na błąd Grzegorza Nowaka i jego samobójczą bramkę. W 39. minucie sędzia zdecydował się jeszcze na odgwizdanie rzutu karnego, którego na gola na 6:5 zamienił Bartosz Rutkowski.
Temperatura spotkania nie opadła do ostatnich sekund. Dwukrotnie próbował pokonać Foltyna Adam Matusz, ale golkiper gospodarzy udowodnił, że zespół może na niego w pełni liczyć nawet w najtrudniejszych momentach. Dzięki takiemu rezultatowi Orzeł został samotnym liderem tabeli, a jeszcze w tym tygodniu będzie miał okazję podwyższyć swoją przewagę, jeżeli zdoła wygrać zaległe spotkanie z AZS-em Lublin.
Po meczu powiedzieli:
Chus Lopez (trener KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice): – Nasze pierwsze starcie w tym sezonie, wygrane 2:1, bardzo różniło się od tego i to normalne. Intensywność sobotniego pojedynku była znacznie większa, zwłaszcza w ataku. GKS Tychy postanowił zmierzyć się z nami twarzą w twarz, stwarzając szalone momenty z nadzieją, że okaże się bardziej skuteczny niż my, zwłaszcza w kontratakach. Przeciwnik stworzył nam wiele problemów i przy różnych okazjach Maciej Foltyn był ważny, aby nie tracić kolejnych bramek. Pięć goli to porażka gry bez koncentracji i agresywności. Teraz najważniejsze jest spotkanie z AZS-em Lublin. Po nim pomyślimy o następnym meczu. Zespół jest lepiej przygotowany z różnych powodów: więcej treningów, więcej doświadczenia, nowi zawodnicy i bardziej konkurencyjna mentalność. Będziemy walczyć w każdym meczu, będą bardzo trudne, ale codziennie ćwiczymy, aby być najlepszymi.
Maciej Foltyn (kapitan KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice): – Ten mecz był zupełnie inny od pierwszego. Obie drużyny rzuciły się od razu do ataku, przez co mieliśmy troszkę pracy. Gdyby pojedynek zakończył się remisem, Zbigniew Modrzik powinien dostać nagrodę MVP. Mimo że strzeliliśmy sześć bramek, niesamowicie popisywał się w bramce. Mimo tylu strzelonych goli możemy śmiało powiedzieć, że byliśmy strasznie nieskuteczni. Mieliśmy sporo niewykorzystanych sytuacji zarówno w pierwszej połowie, jak i wtedy, gdy rywale grali w przewadze. Nasi rywale trafili trzykrotnie w końcówce, nieco z naszą pomocą (samobój Grześka, krótki rzut karny) co nie zmienia faktu, że napędzili nam trochę strachu. Ostatecznie cieszą nas zdobyte trzy punkty. Ważni są dla nas nasi kibice, którzy z meczu na mecz rosną w siłę. To spotkanie i każde kolejne będą dla nas szczególne, ponieważ już nie oglądamy się na naszych rywali. Jesteśmy pierwsi i tylko od nas zależy, co wydarzy się dalej.
KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice – GKS Futsal Tychy 6:5 (4:2) Kamil Nowakowski (1, 13), Jose Gutierrez (10), Victor Andrade (12, 32), Dawid Witek (23), Grzegorz Nowak (38 bramka samobójcza) – Filip Krzyżowski (5), Michał Słonina (9), Marek Kołodziejczyk (34), Bartosz Rutkowski (39, rzut karny)
Źródło: materiały prasowe KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice
Foto: Jarosław Frąckowiak