List od czytelnika: Francuskie perfumy ...
Nowy rok szkolny rozpoczęty, uczniowie wypoczęci i uśmiechnięci, jednak w Szkole Podstawowej nr 8 nie wszystko jest tak, jak powinno być. Od lat trwa spór między rodzicami, a dyrekcją szkoły, w którym ci pierwsi domagają się remontów toalet, a włodarze szkoły konsekwentnie nic w tej sprawie nie robią. Rodzice, szczególnie młodszych dzieci, prosili od 3 lat dyrektor placówki Barbarę Jarocką o remont toalet w budynku głównym oraz tzw. bud B. Mimo próśb nic w tej płaszczyźnie nie uległo zmianom, nie pomogły również zalecenia stosownych instytucji. Stan toalet jest opłakany, kafelki są popękane, brakuje wielu kafelek na podłodze, jak i na ścianach, w wielu miejscach występują powierzchnie chropowate, które są idealnym miejscem dla bytowania i namnażania bakterii i wirusów. Ściany działowe są nasiąknięte i z tego powodu pofałdowane. Misy spustowe są stare i ruszają się w czasie spuszczania, co niepokoi wielu najmłodszych uczniów, muszle klozetowe bywają nieszczelne, przez co ich zawartość przecieka na zewnątrz. Rodzice wskazują, że ich pociechy nie chcą korzystać z toalet, gdyż boją się, że woda ich obleje lub coś się urwie. Dodatkowo pisuary zamontowane są tak wysoko, że co ambitniejsi mali mężczyźni kończą przygodę z sikaniem z zaciekami na spodniach i butach. Toalety te nie były modernizowane od momentu powstania szkoły - lata 80 poprzedniego wieku, w momencie odpadnięcia kafelek są one uzupełniane, co nie ma nic wspólnego z higienom i estetyką. Wymagamy od dzieci przestrzegania pewnych norm zmuszając je jednocześnie do bytowania w tak złych warunkach - nie ma to nic wspólnego z wychowaniem, ani edukacją. Sprawa jest beznadziejna, gdyż nie pomaga zdrowy rozsądek dyrekcji, która nie dostrzega problemu, a wskazane problemy bagatelizuje. Nie pomogły prośby, petycje podpisywane przez rodziców, warto zatem, żeby wszyscy wiedzieli jakie warunki higieniczne w "modelowej" placówce w Oławie mają nasze pociechy - Imię i nazwisko do wiadomości redakcji.
Postanowiłem przedstawić dyrekcji zarzuty rodzica. Przed tygodniem wysłałem maila do sekretariatu z prośbą o o ustalenie terminu spotkania z dyrektor Barbarą Jarocką. Odpowiedzi się nie doczekałem. A zatem poszedłem do dyrektor bez wcześniejszego umówienia się. Gdy poruszyłem kwestię zignorowania mojego maila, pani Jarocka zapytała - Wie pan, ile my maili dostajemy? Niezrażony przedstawiłem jej dramatyczny list rodzica. Rzuciła okiem, a potem zażądała ode mnie okazania legitymacji prasowej. Nie miałem jej przy sobie. Stwierdziła, że jestem dla niej osobą prywatną i zakończyła rozmowę. Do sprawy powrócimy.
[MS]