Pies podszedł od tyłu i ugryzł w łydkę. Teraz nastolatka musi przyjmować zastrzyki
Mieszkanka chce przestrzec właścicieli czworonogów, aby mieli świadomość, jakie konsekwencje niesie za sobą wypuszczanie psów.
Do zdarzenia doszło w środę, 2 sierpnia około godziny 20:30 na ulicy Baczyńskiego w Oławie. -Córka wyszła na spacer w kierunku Nowego Górnika. Pies podszedł do niej od tyłu i ugryzł ją w łydkę. Był duży, ale nie agresywny, zadbany, córka miała wrażenie, że chce się z nią bawić - informuje czytelniczka. -Nie zrobiła żadnego zdjęcia, nie pamięta dokładnie jak wyglądał, w panice przyszła do domu. Poszliśmy na oławski SOR, tam ją zaopatrzyli i powiedzieli, że najlepiej jakbym znała psa i że mam to obserwować.
Kobieta po nieprzespanej nocy, kolejny dzień poświęciła na poszukiwania psa. -Chodziłam po domach i pytałam czy znają, czy widzieli, jednak bez skutku. Ugryzienie nie dawało mi spokoju, pojechaliśmy do wrocławskiego szpitala na oddział zakaźny. Jak usłyszeli o tym, że pies jest nieznany i nie wiadomo czy szczepiony, od razu wszczęto procedurę przeciwko wściekliźnie. Córka dostała dwie szczepionki, następnie po siedmiu dniach otrzyma dwie następne i za kolejne dwa tygodnie czeka ją jeszcze jedno szczepienie. Mieliśmy jechać na wakacje i nie możemy, bo musimy pilnować się terminu szczepień.
Na szczęście to nie była rana szarpana i nie wymagała szycia. Jednak jak wspomina mama poszkodowanej 15-latki, po ugryzieniu była krew i był kontakt ze śliną. -Najgorsze jest to, że może ktoś nie ma świadomości, że pies może uciekł, może go wypuścił, aby się załatwił. Nawet nie wie, jakie problemy komuś z tego wyszły.