Rzut karny decyduje o wyniku w Brzegu. Orzeł wraca z niedosytem
Choć gościom nie brakowało świetnych okazji strzeleckich i trafień w słupek oraz poprzeczkę, to nie udało się im pokonać w niedzielę bramkarza gospodarzy. Gredar Brzeg natomiast wykorzystał w końcówce spotkania przedłużony rzut karny i mógł cieszyć się ze zwycięstwa 1:0.
Orzeł podchodził do tego meczu po wygranej z Gwiazdą, która miała pozwolić mu wrócić na właściwą ścieżkę. Jednak Gredar pokonał tego samego dnia GKS Tychy aż 9:5, dlatego zawodnicy z Jelcza-Laskowic nie mogli oczekiwać łatwej gry. Aż trudno uwierzyć, że spotkały się ze sobą dwie najskuteczniejsze drużyny ligi, a padła zaledwie jedna bramka i to po rzucie karnym. Gospodarze cofnęli się początkowo do defensywy, wyczekując swojej okazji, dlatego goście mogli prowadzić ze spokojem grę i stwarzać zagrożenie. Pierwszą niebezpieczną akcję przeprowadzili jednak po błędzie rywali. Przejęli nieudane podanie w defensywie i po dwójkowej sytuacji zabrakło centymetrów, by umieścić piłkę w siatce. Równie niewiele brakowało do przecięcia zagrania na dalszy słupek po rozegranym z pomysłem rzucie rożnym.
Wysoko ustawiony Maciej Foltyn był przez długi czas w zasadzie bezrobotny, ale zachował czujność przy strzale gospodarzy. Po interwencji przypatrywał się dalej poczynaniom w ofensywie kolegów z drużyny, ale trudno było im przełamać zwartą defensywę Gredaru. Choć gra toczyła się przede wszystkim na jego połowie, brakowało wykończenia. Zespół z Brzegu także miał swoje okazje, jednak świetnie prezentował się Foltyn, który bronił strzały z różnych płaszczyzn i przecinał akcję zarówno poza, jak i we własnym polu karnym. Choć kibicom nie brakowało momentów, w których wstrzymywali oddech, to nie doczekali się do przerwy żadnej bramki.
Tuż powrocie na parkiet wpisać się na listę strzelców jako pierwszy próbował Grzegorz Nowak z Jelcza-Laskowic. Zdołał wypracować sobie miejsce do oddania strzału, ale wywalczył tylko rzut rożny. Indywidualnymi akcjami popisał się następnie Dawid Witek i w tych przypadkach również zabrakło wykończenia. Goście nie przestawali naciskać na rywala i ponownie w doskonałej sytuacji znalazł się Witek, jednak nieczysto uderzył w piłkę na wślizgu. W tej połowie także przeważał Orzeł, a niebezpiecznie pod jego bramką zrobiło się dopiero, gdy sędzia odgwizdał rzut karny, który zakończył się trafieniem w słupek.
Nie trzeba było długo czekać, a tym samym odwdzięczył się Chavi Montes, tyle że uderzał po akcji z lewego rogu boiska. Padały kolejne strzały, ale kibice wciąż nie mogli doczekać się pierwszej bramki. Witek chyba nie potrafił już uwierzyć, że po kolejnej świetnej akcji piłka trafiła jedynie w poprzeczkę. Gospodarze, choć mniej aktywni w tej odsłonie, mogli otworzyć wynik spotkania po kontrataku, ale i oni mieli w niedzielę problem ze skutecznością.
Orzeł nie odpuszczał i stwarzał kolejne sytuacje, które jednak nie kończyły się strzeleniem gola. Obie drużyny miały już na swoim koncie po 5 fauli, przez co każda interwencja wiązała się z zagrożeniem podyktowania przedłużonego rzutu karnego. Doczekali się go gospodarze, a tę okazję wykorzystał w ostatnich minutach spotkania Patryk Dykus. Goście próbowali jeszcze odpowiedzieć, ale zabrakło im czasu.
Klub z Jelcza-Laskowic pozostaje na pierwszym miejscu, ale musi liczyć się z tym, że do awansu potrzebuje kompletu zwycięstw. Gredar Brzeg umocnił się w środku tabeli i walczy już tylko o pozostawienie po sobie dobrego wrażenia w tym sezonie – spadku nie musi się obawiać, a na wejście do czołówki już za późno. Teraz czas na tygodniową przerwę od rozgrywek.
Po meczu powiedzieli:
Chus Lopez (trener KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice): – Nie możemy wygrać meczu, jeśli nie zdobywamy żadnej bramki. A przede wszystkim nie jesteśmy w stanie zwyciężyć w żadnym spotkaniu, jeśli zagramy tak jak wczoraj. To dobry czas na przerwę. Mamy za sobą negatywną serię: dwa minimalne zwycięstwa, tyle samo remisów i jedna porażka. Musimy podejść do tych wyników krytycznie i odzyskać zwycięską mentalność oraz kontuzjowanych zawodników, choć to ostatnie nie stanowi wymówki.
Maciej Foltyn (kapitan KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice): – Są takie mecze, w których właśnie ta jedna bramka decyduje o zwycięstwie, i tak było w tym przypadku. Bardzo chcieliśmy pokonać bramkarza rywali, chyba nawet za bardzo i to odebrało nam podbramkowy spryt. Sytuacji było wystarczająco, aby wygrać ten mecz wysoko. Powinniśmy bardziej skupić się na tym, jak sfinalizować akcję golem, a nie po prostu oddać strzał. Po zakończeniu spotkania byłem wściekły, zresztą do tej pory jestem bardzo zły, ponieważ nie powinniśmy przegrać takiego meczu. Już teraz chce zagrać kolejny, zmazać tę plamę i pokazać, dlaczego Orzeł jest liderem.
KS Gredar Futsal Team Brzeg – KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice 1:0 (0:0)
Patryk Dykus (przedłużony rzut karny)
Źródło: materiały prasowe KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice
Foto: Jarosław Frąckowiak