Sklep się zamknął, pracownicy zostali bez wypłat
W jednej z oławskich galerii zamknął się sklep znanej sieci SPAR. Pracownicy zostali bez wynagrodzeń, świadectw pracy i jakiejkolwiek informacji co dalej...
Do naszej redakcji zgłosiło się kilku pracowników sklepu. Są oburzeni sprawą. Bezradni protestują, to jednak nie przynosi żadnego efektu. 19 pracowników dowiedziało się o jego zamknięciu 31 października i od tego czasu rozpoczęła się ich walka o wypłaty i świadectwa.
-My pracujemy w firmie 4Franchise, jest to franczyza. Ta firma ma dwa sklepy sieci SPAR. Jeden otworzyli w Mysłowicach, a drugi w Oławie - mówi kierowniczka oławskiego sklepu Izabela Pawelec.
W październiku około 20 pracowników sklepu z Mysłowic nie otrzymało wynagrodzenia za wrzesień. Pracownicy z Oławy tę wypłatę jeszcze otrzymali. -W tym miesiącu ta sytuacja również nas dotknęła - informuje kierowniczka. -31 października dowiedzieliśmy się, że wszyscy dostaną wypowiedzenia i zamykamy sklep. Nie powiedziano nam dlaczego, co i jak. Po prostu taka decyzja. Stanął pan dyrektor operacyjny, który nami zarządzał w tym również sklepem w Mysłowicach i powiedział o zamknięciu. Część ludzi, która była obecna podpisała wypowiedzenia. Osiem osób, które tego dnia był nieobecne nie mają nawet wypowiedzenia.
Od 31 października wszyscy chodzą do pracy, dyrektor operacyjny również się pojawiał. -To on rzucił nam hasło "a przychodźcie na 7:30". To po parę godzin, tu sprzątali, robili jakieś różne rzeczy - wspomina Izabela Pawelec.
9 listopada pracownicy mieli otrzymać wypłatę, nie otrzymali wynagrodzeń, postanowili działać. We wtorek 13 listopada zaprosili regionalną telewizję przed sklep i opowiedzieli o całej sytuacji - Nie mamy wynagrodzeń, podchodzimy do pracy, mamy grafiki, nic nam nie powiedziano, czy to jest likwidacja czy zamknięcie. Od strony galerii zawisła informacja, że sklep został zamknięty z przyczyn technicznych. Nikt nie odbiera telefonów, nikt nie odpisuje na maile. W momencie nagrania, kiedy umówiliśmy się z telewizją, dyrektor operacyjny o niczym nie wiedział i przyjechał. On powiedział nam, że też o niczym nie wie, nikt mu również nie odpisuje na maile. Nikt także od niego nie odbiera telefonu.
Kiedy telewizja odjechała dyrektor operacyjny kazał wszystkim pracownikom opuścić teren sklepu po czym odjechał i nie pojawił się do dnia dzisiejszego. Umawiając się z pracownikami, że do momentu rozwiązania sytuacji mają tu pojawiać się codziennie o 7:30, nie było go ani wczoraj, ani dziś.
Kiedy kierowniczka sklepu zadzwoniła do działu księgowości z pytaniem kiedy otrzymają wynagrodzenia i odcinki otrzymała informację, że dział księgowości otrzymał zakaz rozmowy z pracownikami. -Nie tylko ja się staram dodzwonić do kogoś, bo pracownicy również to robią. Dzwonimy pod wszystkie możliwe numery. Jednak żadnych informacji nie możemy otrzymać.
W oławskim Sparze pracowało 19 osób, nikt nie dostał wynagrodzenia, ani świadectwa pracy. Pracownicy piszą maile z informacją, że są gotowi do pracy. - Są ludzie, którzy dojeżdżają 20 km, są też tacy którzy przyjeżdżają do pracy z Wrocławia. Nikogo nie stać na dojazd, nic po prostu nie wiemy - opowiada Izabela Pawelec.
Sytuacja została zgłoszona przez pracowników do Państwowej Inspekcji Pracy w Warszawie Wrocławiu. -Napisaliśmy pisma, byliśmy również w kontakcie z inspektorem pracy. Każdy pracownik napisał wezwanie do zapłaty, które wysłaliśmy drogą mailową, bo nawet nie wiemy, gdzie to wysłać pocztą. Siedziba firmy i zarząd zmieniał się już w lipcu, więc dane z KRS są nieaktualne. Nic się tam nie zgadza.
Jako redakcja, wysłaliśmy zapytanie do zarządu sieci sklepów SPAR. Zostaliśmy poinformowani, że sieć sklepów SPAR jest tylko pośrednikiem. Jednak czekamy na oficjalne stanowisko w tej sprawie.